Piosenki i dwujęzyczne wychowanie to niby banalny związek, ale jeśli głębiej się nad tym zastanowimy, ma on większy sens. (Nagle przyszło mi do głowy potworne porównanie w związku z rolą piosenek w propagandach różnych bardziej lub mniej niecnych reżimów…). Zaraz wyjaśnię dlaczego, bo jest to dużo szerszy temat niż sama nauka języka. O roli piosenek w nauce języka pisałam już kilka miesięcy temu. Tym razem jednak pragnę podzielić się z Wami naszym doświadczeniem w związku z polskimi piosenkami. Nie chodzi jedynie o język, ale także inne, równie ważne elementy składające się na wielokulturową tożsamość naszych dzieci.

 Pasterze na nartach

Zacznę od anegdotki związanej z kolędami, bo dla nas okres nadal jest jeszcze świąteczny, choinka wciąż jeszcze stoi. Jak większość mam, próbowałam uczyć Jaśka kolęd, w ramach tradycji, naszej kultury i dla wspaniałych wspomnień z dzieciństwa. Jakoś w tym roku, Jasiek tak sobie upodobał „Przybieżeli do Betlejem pasterze”, że ciągle prosił mnie o włączanie jej, aż się nauczył na pamięć. Widziałam, że niemałą przyjemność sprawiało mu śpiewanie jej, widocznie coś go tam musiało rozbawić, a może to melodia tak mu się spodobała? W każdym razie, kiedy kilka dni po Świętach wyjechaliśmy na narty, ta kolędy nadal pozostała w jego głowie. Do tego stopnia, że jeździł na nartach i śpiewał na całe gardło „Przybieżeli do Betlejem pasterze”. Ah, jak to mi się podobało! Na szczęście, istniała mała szansa, że ktoś zrozumie, co Jasiek śpiewa i że go skarci za wrzeszczenie kolęd, podczas jazdy na krechę.

Piosenki według zainteresowań

Na ogół wybieram dla Jaśka piosenki według jego zainteresowań. Mieliśmy okres Jacka Kaczmarskiego, kiedy Jasiek przebierał się za rycerza. Zaczęło się od „Zbroi”, której także nauczył się na pamięć. Potem był „Głupi Jasio”, „Przedszkole”, „Arka Noego”, „Czołg” i „W poczekalni”. Pozwoliło nam to porozmawiać o tyranach, o wojnie i trochę o polskiej historii. Przyznam, że niektórych z nich nie sposób było mu wyjaśnić szczegółowo. Kilka pytań zostało więc w zawieszeniu, na wszystko przyjdzie czas. Ale kto puszcza sześcioletniemu dziecku piosenki polityczne? Ja.

Książki, piosenki, historia

Od jakiegoś czasu, podobnie jak jego koledzy, Jasiek interesuje się wojnami. Dlatego też (ale nie tylko), kiedy wybierałam dla niego polskie książki, kupiłam „Dziadka i Niedźwiadka” Łukasza Wierzbickiego. Co to ma wspólnego z piosenkami? Otóż ma, bo moim drugim skojarzeniem z bitwą o Monte Cassino, jest piosenka „Czerwone maki na Monte Cassino”. (Pierwszą jest pamięć o pradziadkach, którzy walczyli tam w Armii Andersa.) Bardzo polecam Wam tę książkę, tak samo jak piosenkę, stanowiącą do niej wspaniałe dopełnienie. Po „Makach”, przyszła pora na inne żołnierskie piosenki. Dzisiaj Jasiek zna ich cały repertuar, jak na małego Polaka przystało: „Rozkwitały pąki białych róż”, „Przybyli Ułani”, „Szara piechota”, „Pałacyk Michla”, „Hej chłopcy, bagnet na broń”… Ktoś może powiedzieć, że puszczanie dziecku żołnierskich piosenek jest zachowaniem moralnie wątpliwym, bo może przyczynić się do wychowania pokolenia gloryfikującego wojnę. Podobnie jak nauka historii, szczególnie europejskiej? Nie sądzę. Są one nieodłączną częścią naszej historii i jeśli towarzyszy im rozsądny komentarz, nie powinno być takiego ryzyka. Szczególnie, że zawsze sytuujemy je w kontekście, w jakim zostały napisane, co sześcioletnie dziecko jest już w stanie zrozumieć.

 Korzyści z nauki polskich piosenek

Uczę syna polskich piosenek, nie tylko dlatego, żeby doskonalił on znajomość języka polskiego. Pragnę także, żeby zapoznał się z polską historią i kulturą i wzmocnił więź emocjonalną z moją ojczyzną. Kiedy wyjaśniam mu, jak Polacy wygrali bitwę o Monte Cassino, jest dumny i świecą mu się oczy. Prawdopodobnie w jakiś sposób identyfikuje się z nimi, za sprawą swoich polskich korzeni. A kiedy dodaję, że rodzice jego Babci walczyli w tej bitwie, prosi, żebym więcej mu o tym opowiedziała. (Poprosimy o to Babcię, kiedy za kilka tygodni do nas przyjedzie.) W ten sposób tworzy się wielokulturowa tożsamość mojego syna, co napełnia ma dumą i satysfakcją.

 Piosenki i dwujęzyczne wychowanie

Polecam Wam śpiewanie z dziećmi polskich piosenek, najlepiej tych, które zawierają w sobie jakąś historię i przesłanie. Nie tylko po to, żeby dzieci nauczyły się polskiego, ale żeby poznały polską kulturę i poczuły się częścią niej. Dlaczego właśnie piosenki? Bo dzieci szybko się ich uczą i bez wysiłku zapamiętują słowa. Przypominają bardziej zabawę niż naukę, a przecież wiele z nich korzyści. Wystarczy podpatrzeć, czym dziecko w danym okresie się interesuje i hop, na pewno znajdą się piosenki na ten temat. (Kiedy Jasiek interesował się piratami, śpiewaliśmy „Tango Korsarzy” Kapeli Czerniakowskiej. Nie znałam, poznałam i dobrze się przy tym ubawiłam. Zapraszam do posłuchania.) Jakich piosenek słuchają Wasze dzieci? Czy włączacie im wyłącznie piosenki dla dzieci, czy też dzielicie się z nimi piosenkami, z którymi jesteście emocjonalnie związane?  Podzielcie się nimi z nami:).