Fałszywa opinia o szkodliwości dwujęzyczności
O fałszywej opinii o szkodliwości dwujęzycznego wychowania pisałam jakiś czas temu. Przedstawiłam w artykule kontrargumenty na takie zarzuty jak opóźnienie mowy, trudności w szkole, problemy z integracją i ogólne zakłócenia rozwoju dziecka. Najczęściej jednak osoby zachęcające do mówienia z języku większościowym martwią się o wyniki dziecka w szkole. Że sobie nie poradzi, że zostanie w tyle za rówieśnikami. Badania wykazują, że dwujęzyczne dzieci nie mają trudności z językiem większościowym, wprost przeciwnie. Często otrzymują one lepsze oceny niż dzieci jednojęzyczne. Najbardziej wymownym przykładem są wyniki GCSE w Wielkiej Brytanii, kiedy w dzieci imigrantów otrzymały lepsze oceny z angielskiego i z matematyki niż dzieci rodowitych Brytyjczyków. Ten i podobne artykuły (po angielsku) opierające się o przeprowadzone badania to wspaniałe argumenty dla osób namawiających do rezygnacji z mówienia po polsku.
Kontakt z dziadkami
Następnym obiektywnym argumentem są kontakty dziecka z Dziadkami w Polsce. Nikt nie wątpi w znaczenie dla dziecka (i nie tylko) rodzinnych więzi. Bez znajomości języka polskiego, dziecko, w większości przypadków, nie będzie w stanie porozumieć się z rodziną w Polsce. Nie bardzo wiem, co można na taki argument odpowiedzieć. Dla mnie jest on nie do przebicia. Więzy emocjonalne to temat tak osobisty, że z czystej przyzwoitości, nie podlega on dyskusji.
Moja kultura i moje emocje
Oprócz argumentów obiektywnych, są także uzasadnienia subiektywne, związane z naszymi odczuciami i wartościami. Bardzo możliwe, że mogą być one trudniejsze do zaakceptowania. Niemniej jednak mają one takie samo prawo bycia i prawo do szacunku. Myślę tu o rozmawianiu z dzieckiem, przekazywaniu mu emocji w swoim własnym języku, w języku mniejszościowym. W większości przypadków (choć nie zawsze) jest to nie tylko język bliższy naszemu sercu, ale także język, który odwołuje się do dzieciństwa, wspomnień i naszej kultury.
Oczywiście możemy także starać się przekonać także o korzyściach dwujęzyczności, o „chłonności” mózgu dziecka, o znaczeniu naszej ojczystej kultury etc. Jednak nie wydaje mi się, żeby te argumenty, zbyt „intelektualizowane”, mogły przekonać osoby martwiące się o szkolne i społeczne osiągniecia dzieci. Uważam, że im prościej, tym lepiej. Fakty (wyniki w szkole, kontakty z Dziadkami) i emocje (nasza naturalna komunikacja z dziećmi) wydają mi się skuteczniejsze, bo są konkretne i niezaprzeczalne.
Używanie języka mniejszościowego
Wielu rodzicom mieszkającym za granicą, używanie języka mniejszościowego w towarzystwie osób trzecich sprawia trudności. Tym bardziej, jeśli spotyka się to ono z krytycznymi uwagami albo dezaprobującymi spojrzeniami. Nie ma jednej odpowiedzi na to, jak sobie z tym poradzić. Każdy reaguje według własnych wzorców, swojej osobowości i sytuacji. Na pewno pomaga wspólną pozycja z Drugim Rodzicem, jego wsparcie i przekonanie o słuszności podjętej razem decyzji. Pod warunkiem oczywiście, że nie ma on co do niej wątpliwości. W razie potrzeby, oto argumenty specjalnie dla niego 🙂 .
Czy spotkaliście się z sytuacją, kiedy namawiano Was do porzucenia języka polskiego w kontaktach z dziećmi? Jak na to zareagowaliście? Jestem ciekawa Waszych doświadczeń 🙂
Myślę, że znamię takiego języka robi z nas kogoś wyjątkowego.
Dodatkowy argument wspierając używanie języka mniejszościowego ☺. Pozdrawiam serdecznie!
Moim zdaniem dwujęzyczność ma więcej zalet niż wad i w sumie nie rozumiem, jak można rodzicom mówić, jak mają wychowywać dzieci.
Ja też nie, choć to pewnie wynika z dobrych chęci. Trochę niezręcznie wyrażonych, ale z troski o dziecko. Pozdrawiam serdecznie!
Sama nie mówię biegle w obcym języku, ale znam kilka osób, które mówią do dzieci w dwóch językach. Myślę, że jest to dobre rozwiązanie do nauki.
Tak, według badań dwujęzyczność ma pozytywny wpływ na rozwój funkcji poznawczych mózgu, a przez co i na naukę☺. Pozdrawiam serdecznie!
Wydaje mi się, że bycie biegłym w dwóch (i więcej) językach jest korzystniejsze, niż posługiwanie się w jednym języku… zawsze. Zarówno wśród dzieci jak i osób dorosłych. Nie rozumiem zupełnie dążeń do tego, żeby dziecko mówiło tylko w języku, w którym prowadzone są zajęcia w szkole…
Zgadzam się z Twoimi argumentami, zdecydowanie. 🙂 Kasia
Dziękuję☺. Na ogół obawiamy się tego, czego nie znamy. Pewnie jest tak i w tym wypadku☺. Pozdrawiam serdecznie!
Ja w ogóle nie widzę sensu porzucania języka mniejszościowego. Zawsze to naturalnie poznany język, który kiedyś może być atutem. Chociażby na rynku pracy. Do tego lekcja najlepsza z możliwych, bo z native speakerem i za darmo. Nadrabianie tego w razie czego na kursach to masa zmarnowanego czasu i pieniędzy, które można w razie chęci poświęcić na kolejny język.
Niestety nie wszyscy widzą to w ten sposób, szczególnie w stosunku do małych dzieci… (W dodatku często w szkole, która przecież ma za zadanie kształcić, a nie namawiać do rezygnacji z pewnych umiejętności… ) Pozdrawiam serdecznie!
Szkoła pod tym względem jest bardzo kiepska, choć akurat nauczyciele języka zawsze wydawali mi się najbardziej otwarci ze wszystkich. Często nawet wyłapywali talent do języków i rekomendowali inne.
Może dlatego, że nauczany język to ich pasja? Najprawdopodobniej mają też pewną wrażliwość językową, stąd zainteresowanie zdolnościami językowymi uczniów ☺. Pozdrawiam serdecznie!