Dwujęzyczne wychowanie jako projekt rodzinny? Tak, bo myślę, że jest to coś więcej niż Rodzic mówiący do dziecka po polsku (lub w innym języku mniejszościowym). Nie, żeby była to filozofia życiowa, bo nie tylko językiem i swoją kulturą (uwaga na definicję kultury) żyje człowiek (chociaż…). Jednak na pewno nie da się sprowadzić dwujęzycznego wychowania do odpowiadania na pytania w języku polskim. Dwujęzyczne (i dwukulturowe) wychowanie to projekt wychowawczy, który dotyczy całej rodziny. Pisząc „całej” mam na myśli także drugiego Rodzica niewładającego językiem polskim. Według mnie jest on nieodłącznym uczestnikiem projektu. Bez jego wsparcia i zaangażowania trudno jest bowiem wychować dwujęzyczne dzieci.

Rozbieżne postawy rodziców

Wiem, że nie we wszystkich rodzinach drugi Rodzic aktywnie popiera używanie polskiego, wiele Mam pisało mi o tym, prosząc o radę. Bo drugi Rodzic, często nie jest tylko drugim Rodzicem, jest też jego rodzina, która, oczywiście z dobrej woli, czasami komplikuje trochę dwujęzyczną sytuację. (W razie potrzeby zapraszam do lektury: Jak przekonać do dwujęzycznego wychowanie drugiego rodzica?) Ale nie o tym dzisiaj chciałam napisać. Chciałam napisać o dwujęzycznym wychowaniu jako projekcie rodzinnym. Dla ułatwienia i większej klarowności będę cytowała Rodzica A i B, pierwszy mówi po polsku, a drugi nie.

Zainteresowania i waloryzowanie polskiego

Dwujęzyczne wychowanie postrzegane jako projekt rodzinny pozytywnie angażuje Rodzica B. Nie ma w tym nic nienaturalnego: wchodząc w związek z Rodzicem A, najprawdopodobniej poznał on w części polską kulturę, chociażby żeby zbliżyć się do osoby, z którą pragnął założyć rodzinę. Zainteresowanie polskim jest cenne, ale waloryzowanie go jeszcze cenniejsze. Kilka polskich słów czy zwrotów, pozytywne mówienie o Polsce, czasami wspólne podróże (nie zawsze…  🙂 ), chwalenie polskiej kuchni… Niby nic, ale w odczuciu dziecka to bardzo wiele. To nie tylko akceptacja jego podwójnej kultury, ale także zachęcanie go do kontynuowania, do dalszego poznawania zarówno języka jak i kraju Rodzica A, do pogłębiania swojej ciekawości i otwartości na świat. Żeby móc harmonijnie się rozwijać, dziecko potrzebuje pełnej akceptacji rodziców: siebie jako osoby, i swojej kultury i tożsamości.

Polski czas dla całej rodziny

Pisałam o polskim czasie w ciągu dnia, głównie między dzieckiem a Rodzicem A. Ale dlaczego nie zaprosić Rodzica B do zajęć mających coś wspólnego z polską kulturą? Nie chodzi oczywiście o to, żeby Rodzinie zatruwać głowę Polską odmienioną przez wszystkie przypadki, ale o miłe spędzenie czasu na wartościowym i interesującym dla wszystkich zajęciu. (Na przykład raz w miesiącu.) Może to być domowy teatrzyk opowiadający jedną z polskich baśni, wspólne robienie Smoka Wawelskiego, rozegranie Bitwy pod Grunwaldem plastikowymi rycerzami i wiele innych. Dzieci na pewno będą miały więcej oryginalnych pomysłów. A przygotowanie takiej zabawy wspólnie z Rodzicem A dla Rodzica B (i całej Rodziny) będzie dużą przyjemnością, nie tylko dla dziecka.

Wspólne odkrywanie polskiej kultury

O tym, że polska kultura jest bogata, nie muszę nikogo przekonywać. Ale polska kultura to nie tylko literatura, sztuka wizualna czy muzyka, to także kuchnia, tradycje, religia, sport, zwyczaje regionalne… (Dość obszernie mówiłam o tym w wywiadzie dla „Czytam i mówię po polsku”.) W zależności od naszych zainteresowań, na pewno znajdziemy w niej elementy, których poznawanie (z dzieckiem) sprawi przyjemność Rodzicowi B. Piłka nożna? Historia? Zamki? A może gotowanie? Wystarczy jeden temat, który będą oni razem pogłębiać ku dużej radości wspólnie spędzanego czasu.

Nasze rodzinne przykłady

Jak to u nas przebiega? Bardzo różnie, w zależności od pomysłów Jaśka. To na ogół on chce się dzielić tym, co właśnie poznał, żeby cała Rodzina miała do tego dostęp. Oto przykłady z zeszłego tygodnia. Najpierw było oglądanie na YouTube wyczynów polskich sportowców (we wspinaczce: Mistrzostwa świata w Chamonix). Potem kilka filmów (animowanych) Krzysztofa Kiwerskiego i Stefana Szwakopfa (bez dialogów) w Ninatece. Następnie wspólne przygotowywanie polskich biszkoptów oraz opowiadania przez Jaśka przygód Tytusa, Romka i A’Tomka.

Dwujęzyczne wychowanie jako projekt rodzinny

Myślę, że kiedy zaczynamy postrzegać dwujęzyczne wychowanie jako projekt rodzinny (raczej „dwukulturowe”?), znika wiele przeszkód, z którymi możemy spotykać się na co dzień. Bo staje się ono naszym wspólnym przedsięwzięciem. I każdy ma w nim swoją własną pozytywną i niezbędną rolę, jak w zespole grającym razem, żeby osiągnąć wspólny cel. Na pewno zgodzicie się ze mną, że Rodzic B także wyciąga ogromne korzyści dla siebie (i własnego rozwoju osobistego) dzięki dwukulturowości jego Rodziny. W każdym razie u nas tak właśnie jest (z tego, co słyszałam). I Wam też tego życzę!

Co myślicie o idei „dwujęzycznego wychowania jako projektu rodzinnego”? Wcale nie musimy go tak nazywać, żeby nim się stał. Prawdopodobnie dla większości z Was tak właśnie jest, prawda? Podzielcie się z nami Waszymi doświadczeniami 🙂 .