Ostatnio, chyba właśnie po przeczytaniu „Włoskich szpilek” Magdaleny Tulli, zaczęłam się zastanawiać, jaki wpływ może mieć podwójna kultura na tożsamość mojego sześcioletniego Jaśka. Urodzony we Francji, z polskiej mamy, wychowany we francusko-polskiej rodzinie, mówiącej na co dzień w dwóch językach, przekazującej mu przymioty i elementy obydwu kultur. Nic nadzwyczajnego, takich dzieci jest coraz więcej, sami dobrze o tym wiecie i Wasze rodziny są tego żywym dowodem. A jednak… Pytanie o tożsamość dzieci wychowanych w wielokulturowych środowiskach (tożsamość wielokulturowa) i o sposób, w jaki ją one postrzegają, wydaje mi się interesujące. Szczególnie w kontekście, kiedy coraz częściej określamy w wieloraki sposób i kiedy nasze różne tożsamości nakładają się na siebie. (Dla wyjaśnienia: mogę być kobietą, matką, żoną, Polką, Francuzką, Europejką, artystką, aktywistką, turystką, pacjentką etc. Każda z tych tożsamości daje mi różne statuty, możliwości, korzyści i zasoby.)

Mój mały „Franco-pol”

Lubię, kiedy Jasiek interesuje się Polską. Uwielbiam, kiedy mówi po polsku, kiedy śpiewa polskie piosenki, kiedy opowiada o tym, jak dzięki Napoleonowi Polska odzyskała chociaż przebłysk nadziei na własne państwo. Albo kiedy opowiada o Warszawie, o Muzeum Wojska Polskiego, o Janie Kilińskim stojącym przy Barbakanie, o Smoku Wawelskim, o Popielu czy o Zamku Krzyżackim. Dlatego też, bardzo wzruszył mnie ostatnio, kiedy na pytanie kim się czuje (Francuzem czy Polakiem), odpowiedział „Franco-polem”. (Oczywiście przez „c” a nie przez „k”, jak Francuz.)

Ciekawa ewolucja

„Francopol”? Tego jeszcze nie było. Ale ewolucja postrzegania siebie pod względem przynależności kulturowej u Jaśka jest dość wyraźna. Na początku, kiedy zaczęliśmy rozmawiać o jego dwóch kulturach (miał chyba wtedy cztery lata), bez najmniejszej wątpliwości odpowiadał, że jest Francuzem. Dlaczego? Bo nigdy w Polsce nie mieszkał. Logiczne. Żeby być Polakiem, trzeba mieszkać w Polsce, żeby Francuzem we Francji. Następnie, gdy już sobie tę Polskę trochę bardziej przyswoił, stwierdził, że jest zarówno Polakiem, jak i Francuzem. Podczas meczu piłki ręcznej między Polską i Francją, którego nie oglądał, miał nadzieję na remis. Żeby nie musieć wybierać między dwoma krajami. Teraz, kiedy podczas zabawy chce określić pochodzenie rycerzy, żołnierzy czy innych postaci, zachowuje się w ten sam sposób. Na zamkach wywiesza dwie flagi: polską i francuską. (Myślę, że dużo w tym zasługi jego trójjęzycznego kolegi, który z kolei wywiesza trzy flagi: włoską, rosyjską i francuską).

Podwójna kultura przyczyną rozterek 

Ewolucja postrzegania przez Jaśka swojej tożsamości jest tylko pretekstem, żeby podzielić się z Wami bardziej ogólną refleksją na temat. Chodzi o to, jak podwójna kultura wpływa tożsamość dzieci. Przypomina mi się historia Xaviera. Większość z Was prawdopodobnie się z nią zapoznała, znajduje się ona w ebooku, który wysłałam Wam na powitanie na blogu. Xavier urodził się we Francji w portugalskiej rodzinie, jego rodzice przyjechali do Francji do pracy. Opowiedział mi o tym, jak się czuł jako nastolatek. I jak się czuje teraz, jako ponad czterdziestoletni mężczyzna, ojciec dwóch dziewczynek (których mamą jest Portugalka).

„Kiedy dorastałem, pojawiły się też pytania o moją własną tożsamość: kim jestem, Francuzem czy Portugalczykiem? Tak naprawdę, to nigdzie nie czułem się u siebie, ani we Francji. Bo byłem i czasem wciąż jestem postrzegany jako Portugalczyk (portugalskie nazwisko), ani w Portugalii. Bo przyjeżdżam z Francji, z francuskim akcentem. Teraz już wiem, że jestem Francuzem portugalskiego pochodzenia. Ale ten okres wątpliwości był raczej nieprzyjemnym doświadczeniem.”

 Nasza sytuacja?

Każda sytuacja jest inna i w przypadku Xaviera, integracja jego rodziców we Francji odgrywała duży wpływ na jego własną tożsamość. Ale dla nas, dorosłych obywateli świata polskiego pochodzenia, odpowiedź na pytanie o to, kim jesteśmy, jest prostsza niż dla naszych dzieci. Po pierwsze, większość z nas spędziła w Polsce dzieciństwo i dopiero później przeprowadziła się za granicę. Po drugie, jesteśmy dorosłymi i emocjonalnie dojrzałymi osobami, które (mam nadzieję) już znalazły swoje miejsce w świecie. Mimo, że, jak już pisałam, moja polskość przypomniała mi o sobie, kiedy zostałam mamą.

Pytania mamy

Zastanawiam się, jak to będzie z Jaśkiem? Nie chciałabym, żeby czuł się wyobcowany albo rozdarty między dwoma kulturami. Szczególnie, że nie są sobie aż tak odlegle. Często zresztą próbuję zwracać mu uwagę na podobieństwa między nimi. Mam wrażenie, że w pewien sposób, waloryzuje to obydwie kultury. Albo przynajmniej pomaga Jaśkowi usytuować się wobec nich. (Co wcale nie oznacza, że różnice kulturowe są dewaloryzujące, wprost przeciwnie, są one raczej wzbogacające.) W tym szukaniu podobieństw chodzi mi raczej o wskazanie uniwersalnych podstaw każdej kultury, wartości wspólnych wszystkim cywilizacjom jako ludzkim dziełom. Bo w ten sposób ludzie zbliżają się do siebie. Ale to tym innym razem, zanim całkowicie odbiegnę od tematu.

A jak Wasze dzieci czują się wobec własnej podwójnej czy potrójnej kultury? Jaki mają wobec nich stosunek? Kim się czują? Podzielicie się tym z nami w komentarzach, pod artykułem.