Co to znaczy opanować obcy język? Jaka jest różnica między znajomością sposobu wyrażania się w danym języku, a biegłym władaniem nim? Czego pragną rodzice dla swojego dwujęzycznego dziecka?
Początkowym poziomem w nauce nowego języka jest poznawanie podstawowych słów i zwrotów. Nazywanie osób i przedmiotów, relacjonowanie wykonywanych czynności, ustosunkowywanie się do zjawisk, opisywanie pogody… należą do pierwszych umiejętności, które zdobywamy, ucząc się języka.
U dziecka jest podobnie. Poznawanie języka zaczyna się od nazywania przedmiotów albo czynności (w zależności od języka). W miarę upływu czasu zaczyna ono łączyć wyrazy i tworzyć z nich zdania. Dzięki temu będzie wkrótce umiało opisać to, co widzi, co robi, czego chce. Opanuje więc język na tyle, żeby być zdolnym do prowadzenia codziennych rozmów w domu, z kolegami, w sklepach…
I już, to takie proste? Jak wyjaśnia Barbara Abdelilah-Bauer („Le défi des enfants bilingues”), nie wystarczy opanować podstawy języka, żeby władać nim w sposób pełny i przemyślany. Język nie służy jedynie do opisywania zewnętrznego świata. Służy on także do wyrażania własnych opinii, argumentowania, obrony poglądów, przedstawiania kontrargumentów, przekonywania do swoich racji… Oraz do analizy zjawisk i sytuacji, wyciągania wniosków, wyrażania uczuć, stawiania hipotez, wyobrażania alternatywnych scenariuszy…
Język jest niezwykle wartościowym środkiem przekazywania własnych przemyśleń. Warto więc go rozwijać i pielęgnować. Dlatego należy przywiązywać dużą wagę do nauki języka u dzieci, szczególnie u dzieci dwujęzycznych. W ten sposób język „mniejszościowy” (nie będący oficjalnym językiem kraju, w którym się mieszka) stanie się dla nich pożytecznym narzędziem życia społecznego, a nie jedynie instrumentem do powierzchownych uwag o otoczeniu.
Jeśli interesuje Was temat nauki mówienia u dzieci dwujęzycznych, zachęcam do lektury artykułu „Czy dzieci dwujęzyczne później zaczynają mówić”.
Jeżeli mielibyście ochotę podzielić się z nami Waszymi spostrzeżeniami na ten temat, serdecznie Was do tego zapraszam.
Wedlug Ciebie od jakiego momentu mozemy stwierdzic ze osoba jest dwujezyczna ? Na przyklad jesli moze poradzic sobie w danym jezyku w zyciu codziennym ?
Dziękuję Ci Zosiu za skomplikowane pytanie☺. Wielu językoznawców łamało i wciąż łamie sobie nad nim głowę. Z tego, co czytałam wynika, że nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi, bo nie mamy do czynienia z nauka ścisłą.
Bardzo podoba mi się następująca definicja dwujęzyczności (podana przez szwajcarskiego językoznawcę François Grosjean) : Dwujęzyczność polega na regularnym używaniu dwóch języków lub dialektów w życiu codziennym. (Zamiast, jak się potocznie mówi: jest to jednakowe i idealne opanowanie dwóch języków.) Wydaje mi się, że pełniej oddaje ona obraz rzeczywistości (tak wiele się dzisiaj mówi o tzw. inkluzji społecznej, czemu doskonale definicja François Grosjean odpowiada).
Zastanawiam się także, czy nie można by powiedzieć, że dwujęzyczność jest jakby „rodzajem” tożsamości człowieka? Tym samym pojęcie dwujęzyczności staje się subiektywne, bo opiera na odczuciu jednostki. Każdy może stwierdzić o sobie, czy jest dwujęzyczny, czy nie.
Właściwie sama definicja nie ma chyba większego znaczenia, bo przecież nie staramy się o dyplom osoby dwujęzycznej ☺. Ale dziękuję za pobudzenie do refleksji☺.
Pozdrawiam Cię serdecznie !
Nie myślałam tak o tym. Wydawało mi się, że sama umiejętność porozumienia się w języku wystarczy. Ale chyba masz rację, jest znajomość i znajomość języka.
Dziękuję! Wyjaśnienia o opanowaniu języka przez Barbarę Abdelilah-Bauer wydało mi się bardzo trafne. Oczywiście jest różnica między umiejętnością porozumienia się na poziomie podstawowym a prawdziwym opanowaniem języka. Pozdrawiam serdecznie!
Ja bym to jeszcze rozdzielił na opanowanie języka jako jego rozumienie i posługiwanie się nim. Sam konsumuję 80% wiedzy w języku angielskim i nie mam z tym żadnego problemu, ale przestałem go używać do wyrażania siebie. Tzn. konsumuję, ale nie mówię wcale, bo nie mam ku temu okazji, a piszę sporadycznie. I to co z łatwością rozumiem, by zakomunikować muszę czasem przemyśleć. Czy to oznacza, że opanowałem język, czy nie? Tu dla mnie leży dylemat tego stwierdzenia, że wcale nie jest takie jednoznaczne.
Pisząc tekst myślałam jedynie o aktywnym posługiwaniu się językiem, czyli komunikowaniu się nim. Stąd przykłady o argumentacji, wyrażaniu emocji etc. Nie wydaje mi się, żebyśmy mogli mówić o pełnym opanowaniu języka, jeśli rozumiemy go (znajomość pasywna), ale nie jesteśmy w stanie go używać (znajomość aktywna). Co o tym myślisz? Pozdrawiam serdecznie!