Urok dwujęzycznego dziecka? O uroku dziecka bez względu na ilość języków, ani nawet sposób mówienia, można by pisać długo. Ale jeśli doda się do tego dwa języki i dwie kultury, trudno będzie się zatrzymać. Czy zastanawialiście się kiedyś, co najbardziej urzeka Was w Waszych dzieciach, biorąc pod uwagę ich rozwój językowy i kulturowy? Zachęcam Was do wykonania tego prostego ćwiczenia, na pewno przyniesie Wam wiele przyjemnych wzruszeń. Oto nasz przykład z dziesięcioma sytuacjami, musiałam bowiem z góry wprowadzić ograniczenia. Może niektóre z nich i dla Was okażą się znajome?

Posługiwanie się językiem polskim

Uwielbiam, kiedy:

  1. Jasiek automatycznie zwraca się do mnie po polsku, nie zważając na obecność innych osób. Robi to zarówno przy nieznajomych, jak przy sąsiadach, nauczycielkach, czy kolegach. Nie wykazuje przy tym żadnego zażenowania. Dla niego mówienie do Mamy jest równoznaczne z mówieniem po polsku. Kropka.
  2. Używa polskiego, żeby inni nie rozumieli, co do mnie mówi. Na przykład prosi, żebym czegoś nie mówiła, przyznała mu rację, albo nie odpowiadała na jakieś pytanie. Najczęściej dotyczy to jego kolegów, zakładów, albo gier. Wtedy polski staje się naszym sekretnym językiem, dostępnym tylko nam. Czasami zadaje także pytania, których prawdopodobnie nie zadałby (mam nadzieję), gdyby inne obecne osoby go rozumiały. Na przykład, dlaczego ten pan prosi o pieniądze, a jest porządnie ubrany…
  3. Próbuje sfrancuszczyć polskie słowa albo spolszczyć francuskie. Ostatnio używał słowa „rydwan” (francuski „char”) w rozmowie po francusku. Kiedy indziej pytał o framboiskę (zamiast malinę) i regularnie prosi o „cereale”, zanim sam poprawi się na „płatki owsiane”.
  4. Spontanicznie mówi po polsku do polsko-francuskiego kolegi. I po polsku opowiada historie, bawiąc się plastykowymi/ drewnianymi ludzikami.
  5. Pyta się mnie, jak się mówi „ostroga” po francusku, czego nie wiem, bo nie znam się na uzbrojeniu rycerskim. Albo „rydwan”, co wiem, bo zmusił mnie do zainteresowania się tematem starożytnego Rzymu (cf Asteriks i Obeliks, i podobieństwa kulturowe).

Przejawy podwójnej tożsamości

W kilkuletniej główce, pojawiają się ważne pytania i odpowiedzi na temat własnej tożsamości i podwójnej kultury. Jestem pod wrażeniem, kiedy:

6. Jasiek mówi, że jest Franco-polem, czyli i Francuzem, i Polakiem. Podoba mi się to pozytywne postrzeganie własnych kultur, które się na siebie nakładają. Niektórzy w podobnej sytuacji mówią, że nie czują się ani jednym, ani drugim, mając wrażanie, że nigdzie nie są u siebie (ani w pełni Francuzem, ani Polakiem). Na znak swojej podwójnej kultury, Jasiek (symbolicznie) wtyka dwie flagi na budowanym przez siebie zamku, podczas zabawy z kolegą.

7. Jasiek zastanawia się, bardzo poważnie, w jakiej reprezentacji piłki nożnej by grał, gdyby Polska grała przeciwko Francji. W jaki sposób by wybrał? To pytanie nie dawało mu spokoju przez kilka dni. (Nie chodzi o samą piłkę nożną, ale o jakąkolwiek dyscyplinę sportową.) Podobnie bardzo uspokoiło go przypomnienie, że nie ma granicy między Polską a Francją, więc prawdopodobieństwo konfliktu zbrojnego między nimi jest minimalne.

Zainteresowanie polską kulturą

Jak wiecie, staram się przekazać Jaśkowi jak najwięcej polskiej kultury. Dzięki temu, doskonale zdaje on sobie sprawę z jej bogactwa i atrakcyjności. Serce mi mięknie, kiedy:

8. Proponuje mi, żebyśmy wybrali się do Malborka, bo koniecznie musi zobaczyć zamek krzyżacki, o którym tyle słyszał. Na naszej liście, dyktowanej przez Jaśka, jest także Nidzica, Kraków, Wieliczka, Biskupin, Gdańsk i Rzeszów (Muzeum Dobranocek).

9. Prosi Drugiego Rodzica, żeby znalazł mu piosenkę po polsku i poprawia jego wymowę, żeby brzmiała bardziej po polsku. Ostatnio robi to jednak rzadko, bo sam czyta coraz lepiej.

Wszyscy jesteśmy tacy sami

Wśród poznanych przez Jaśka polskich książkach, znajduje się wiele pozycji napisanych w pierwszej połowie dwudziestego wieku. Myślę tu, między innymi, o „Koziołku Matołku”, czy „Królu Maciusiu Pierwszym”. Na Jaśku dość duże wrażenie zrobił sposób przedstawiania w nich „Murzynów”. Sprawiło to, że w jego przekonaniu, są (albo byli) to ludzie, którzy prawie nie nosili ubrań, grali na bębnach, mieli naszyjniki z kości i mogli okazać się kanibalami. Oczywiście jest to reprezentacja z tamtych czasów, ale dla pięcio czy sześcioletniego dziecka ewolucja światopoglądów to jeszcze skomplikowany koncept. Tym bardziej, kiedy słowo „Murzyn” używane jest jedynie w powyższym kontekście. Dlatego, jestem dumna, kiedy:

10. Jasiek mówi mi (po lekturze Króla Maciusia), że Adam i Pierre z jego klasy wcale nie są „Murzynami”, bo ani nie jedzą ludzi, ani nie noszą kości wbitej w nos. „Oni są normalni, tacy jak my, tylko po prostu mają ciemniejszą skórę.” Nic dodać, nic ująć.

Urok dwujęzycznego dziecka?

Zatrzymam się tutaj, bo postanowiłam ograniczyć się do dziesięciu sytuacji. Mogłabym jeszcze pisać długo, Wy pewnie też. A, czy wspominałam już kiedyś „Ognisty zamek” (zamiast suwaka, czy zamka błyskawicznego)? To chyba mój ulubiony przykład dziecięcej logiki i skojarzeń. Tak więc urok dwujęzycznego dziecka (każdego dziecka? ktoś może mnie poprawić) jest rzeczywiście nieodparty. Ale oczywiście jestem całkowicie nieobiektywna, jak my wszystkie.

Na czym polega urok dwujęzycznego dziecka u Waszych dzieci?  Co sprawia, że Wam serce mięknie? Podzielcie się tym z nami, poniżej w komentarzach artykułu