Historię Sabiny tworzą dzisiaj trzy kultury: polska, włoska i francuska. Nigdzie nie czułam się wyobcowana – mówi Sabina. Za granicą wszędzie czuje się u siebie, jakby była częścią odwiedzanego kraju. Obywatelka świata, jakich dzisiaj potrzebujemy, żeby szerzyć otwartość i szacunek dla wszystkich kultur. Po sukcesie rozmowy z Aurelią, proponuję Wam rozmowę z Sabiną na temat jej potrójnej kultury i złożonej tożsamości osób wielojęzycznych. Myślę, że i Wam wyda się ona niezwykle inspirująca!

Polsko-włoskie wychowanie

Opowiedz mi proszę, Sabino, o swoim dzieciństwie, o językach, jakich używaliście w domu…

Oboje rodzice są Polakami, urodziłam się w Krakowie i tam mieszkałam przez pierwsze trzy lata. Rodzice wyjechali we wrześniu 1988, mieli wizę na dwa tygodnie. Wyjechaliśmy ze względu na klimat i system polityczny. Rodzice mieli kontakt z księdzem w Rzymie, tam mieszkaliśmy przez jakiś czas, a później się przeprowadziliśmy pod Asyż.

W domu mówiłam zawsze i tylko po polsku. Pierwszego dnia przedszkola, Mama nauczyła mnie dwóch słów „ciao” (cześć) i „bambino” (dziecko). Wszyscy w przedszkolu się martwili, bo ja nic nie mówiłam po włosku… Moi Rodzice, a szczególnie moja Mama, która dużo studiowała na temat języków, mówiła, żeby się nie martwić. Takie małe dziecko, w środowisku 100% włoskim, nauczy się szybko i bez problemu. I tak właśnie było. Dwa miesiące później mówiłam płynnie po włosku, tak jak każde trzyletnie dziecko.

Trzy języki

A jakich języków używacie obecnie?

Dzisiaj dalej porozumiewam się z Rodzicami po polsku. Nie wyobrażam sobie, żeby rozmawiać z nimi po włosku. Czasami mi się to zdarza, żeby inne osoby też zrozumiały, ale jest mi dosyć ciężko, bo to jest bardzo sztuczne. Od czasu do czasu używam kilku słów, albo nawet kilku zdań po włosku, bo łatwiej mi przekazać ich sens. Ten „code mixing” jest częścią naszej rzeczywistości, odkąd zaczęłam chodzić do szkoły.

Z Mężem rozmawiam po francusku, bo niestety mówi, że ma trudności z językami. Nigdy nie postarał o poszerzenie horyzontów, niestety to problem wielu Francuzów. Ma włoskie pochodzenie od obojga rodziców, i gdy się wolno mówi, nawet rozumie po włosku. Odkąd jestem mamą, przy Córce mówię do niego dużo po włosku. Tak zdecydowałam, bo myślę, że to bardzo dobry pomysł. (Przynajmniej do trzeciego roku życia, kiedy wszystko się kształtuje.) Lepiej, żeby dziecko było jak mniej świadome, że ja mówię też po francusku, w języku większościowym. Od kiedy znalazłam to potwierdzenie w książce „Maximise your child’s bilingual ability” Adama Beck’a, robię to jeszcze bardziej regularnie :).

Stosunek Męża do polskiego się polepszył, bo od dwóch lat słyszy codziennie język polski, jak mówię do naszej Córeczki. Teraz nawet rozumie pewne słowa/zdania, ale sam nie mówi. W Polsce był tylko dwa razy, w Krakowie, podobało mu się i chciał więcej zwiedzić… Niestety zawsze jest za mało czasu…

Nigdy nigdzie nie czułam się wyobcowana

 Co przyniosła Ci dwujęzyczność i dwujęzyczne wychowanie?  

Nie wiem, czy to łatwe pytanie, bo dwujęzyczność to jedyne, co znam. Mogę skonfrontować z ludźmi, którzy tak nie zostali wychowani i bym powiedziała, że może mam bardziej otwarte horyzonty niż osoby wychowane w jednym języku. Na pewno dwujęzyczność przyniosła mi dużą łatwość w nauce obcych języków. Nie wyobrażam sobie życia bez któregoś z moich języków, to część mnie. Dzięki dwujęzycznemu wychowaniu, wszędzie mi było/jest łatwo, nigdy się nie czułam wyobcowana. Dużo razy wyjechałam za granicę (na staże, na wymiany językowe…), i nigdy nie czułam się gościem, zawsze częścią tego kraju.

Czy napotkałaś trudności wynikające ze swojego dwujęzycznego wychowania?

Jedyne trudności, które czasami napotkałam, to jest to, że nie władam włoskim tak, jak osoba, która się wychowywała tylko w tym języku. Myślę, że pewnych rzeczy się uczy dzięki rodzinie, od małego… Mam pewne zdania, koncepty, które mogę powiedzieć tylko po polsku, a niektóre tylko po włosku… Czasami dziwi mnie, jak się zastanawiam nad tym, ale już tak jest i tak chyba zostanie. Teraz, kiedy mam mniej kontaktu z włoskim, tylko w pracy, to zaczęłam czytać i oglądać filmy po włosku… żeby mi czegoś za kilka lat nie zabrakło.

Czuję się obywatelką świata

Czy przeżyłaś konflikt kulturowo-tożsamościowy?

Nigdy nie czułam takiego konfliktu, od zawsze o sobie mówię, że jestem Polką, która się wychowała we Włoszech. Mam dwie kultury, dwa języki, obydwa ważne dla mnie z różnych powodów. Polski, bo to język serca, Włoski to język głowy. Uwielbiam kulturę włoską, literaturę, malarstwo, jedzenie, sposób życia i zachowania się. Może nawet bardziej do mnie pasuje. Używanie języka włoskiego pozwala mi być bardziej ekspansywną.

Skąd się u Ciebie wzięło przywiązanie do Polski?

To się chyba stało w sposób automatyczny. Moi Rodzice to Polacy, myślę, że tak jest o wiele łatwiej. Dla nich to jest naturalne, żeby rozmawiać i kontynuować polską kulturę, żeby przyszłe pokolenia mogły z tego skarbu skorzystać. Dla mnie też to naturalne i mam nadzieję, że dla mojej Córeczki też to będzie naturalne i normalne.

Polskość była obecna w moim domu językiem i muzyką. Tradycje na Wielkanoc i Boże Narodzenie. Pisanie kartki do Dziadków w dniu Babci i Dziadka w Polsce, i oczywiście na inne okazje, naturalnie w języku polskim. Jak byłam mała, to Rodzice mnie wysyłali na miesiąc, samą, do Dziadków. Później starałam się być raz w roku…

Kim się czujesz, Sabino?

Czuję się obywatelką świata. Wszędzie się czuję w miarę dobrze, w każdym kraju, który zwiedzałam. Z ludźmi też dobrze zawsze się porozumiewałam. Tak jak mówiłam, nigdy nigdzie nie czułam się wyobcowana.

Następne pokolenie…

W jakim języku mówisz do swojego Dziecka i dlaczego właśnie w tym?

Nie wyobrażam sobie, żeby mówić po francusku do mojego Dziecka. To byłoby sztuczne, nawet słowa mi do głowy nie przychodzą po francusku, kiedy staję przed nią. I jak jesteśmy same, i jak inni są obecni. Tym bardziej, że dla mnie to dosyć „trudne” zadanie, bo jestem sama, z dwoma językami. Mówię w 90-95% po polsku i w 5-10% po włosku. Sporo czytam po włosku i puszczam piosenki włoskie. Czasami też ją skrzyczę po włosku, bo mając mniejszy kontakt, prawie od razu są skutki.

Nie wyobrażam sobie, żeby mówić do Córeczki inaczej niż po polsku. Są pewne rzeczy, które tylko język serca może powiedzieć. Wiem, że bym jej nie przekazała tego, co do niej czuję po francusku.

W jaki sposób zamierzasz wychować Córeczkę pod względem kulturowym? Dlaczego?

Na pewno będzie 50% polskiej kultury i 50% włoskiej. Będę chciała przechować pewne tradycje, dla mnie bardzo ważne, tak jak Boże Narodzenie i pewne dania. Na przykład Wielkanoc robię mieszaną, polsko-włoską… Bo to są moje korzenie i to jest naturalne, żeby je przekazać. A pod względem włoskim, szkoda by mi było, żeby moja Córeczka nie poznała pewnych dzieł literackich, na których ja się wychowałam. Chciałabym, żeby mogła je czytać właśnie po włosku.

Będę się starała pojechać z Córeczką raz w roku do Polski. Już była dwa razy! Mam jeszcze Dziadka od stronę mojego Taty i jednego kuzyna. Trochę dalszej rodziny też, ale moja Rodzina jest niestety mała. Rodzice mieszkają we Włoszech. Takie są plany, wyjazd z Córeczką raz w roku do Polski, i raz roku do Włoch.

Bardzo Ci dziękuję, Sabino, za podzielenie się z nami swoim inspirującym doświadczeniem. To wspaniały przykład, jakie bogactwo przynosi dzieciom dwujęzyczne wychowanie. Mam nadzieję, że nasze dzieci będą tak samo otwarte na inne kultury, stając się tym samym świadomymi obywatelami świata. nie czułam się wyobcowana

Interesujące, prawda? Nigdzie nie czułam się wyobcowana…  Co o tym myślicie? Podzielcie się z nami Waszymi refleksjami na temat dwukulturowego wychowania 🙂 .