Pisałam ostatnio o cezurze sześciu lat związane z pójściem dziecka do szkoły, a dzisiaj chciałabym Wam podzielić się z Wami doświadczeniem o nauce czytania. Wiele osób zadaje sobie pytanie, w którym języku najlepiej, żeby dziecko rozpoczęło naukę czytania: większościowym czy mniejszościowym. Nie udzielę jednoznacznej odpowiedzi na ten temat, ale przeczytajcie, jak przebiegała (i wciąż przebiega) nauka czytania u dwujęzycznego dziecka, mojego Jaśka.

 Jeszcze przed pójściem do szkoły: napisy na ścianach

Zaczęło się bardzo naturalnie, w oficjalnym francuskim rytmie przedszkolnym u pięcioletnich dzieci. Kiedy więc Jasiek zaczął się uczyć w przedszkolu literek, od razu pomyślałam, że dobrze by było, żeby i polskich się nauczył. W mieszkaniu pojawiły się wtedy różnego rodzaju wydrukowane przeze mnie kartki z literkami. Głównie literami obecnymi zarówno w polskim, jak i francuskim alfabecie, ale nie tylko. Ale na tym wcale się nie skończyło. Następnie wszyscy wspólnie znaleźliśmy wyrazy, które w obu językach zaczynają się na tę samą literę. Byłam bardzo dumna, bo udało się nam dobrać wyrazy do każdej litery alfabetu. Jasiek miał wzrokowo kojarzyć kształt litery z odpowiadającym jej rysunkiem przedmiotu.

Domowa nauka metodą sylabową

Zaczęliśmy także prawdziwą naukę czytania, w połowie roku szkolnego. Najpierw z „Elementarzem” Mariana Falskiego (niektórzy może pamiętają mój post na Facebooku i Wasze rady). Potem z bardziej nowoczesnym podręcznikiem „Ucz się czytać z rodzicami” z wydawnictwa Siedmioróg, który bardzo Wam polecam. Dziecko uczy się czytać sylabami, to znaczy, że odczytuje sylaby, a nie poszczególne głoski, których i tak nie słyszy jako samodzielnych dźwięków. Przerobiliśmy z Jaskiem jako tako ponad jedną trzecią książki, a potem zaczęły się wakacje. A ja zapomniałam zabrać ją z nami. I na tym się nasze domowe czytanie skończyło. W międzyczasie w przedszkolu Jasiek nauczył się większości francuskich liter i bardzo dobrze. Czasem tylko wyjaśniałam mu, że niektóre z nich inaczej się po polsku wymawia.

 Pójście do szkoły i nauka po francusku

We wrześniu Jasiek poszedł do szkoły. (Jest to chyba zerówka, ale nie bardzo wiem, jak się ma francuski program nauczania do polskiego.) Dzieci uczą się czytać, pisać i liczyć. Nauka czytania odbywa się metoda sylabową, co wydaje mi się bardzo pozytywne. Tym bardziej, że Jasiek dość szybko zrozumiał logikę czytania i po trzech tygodniach nauki był w stanie rozszyfrować większość krótkich wyrazów. Taki wyrazów, które nie zawierają niemych liter, bo tego jeszcze mu nie wytłumaczono. Dlatego też zacinał się na wyrazach z niemymi literami, co okazało się dla mnie bardzo pomocne

 Czytanie polskich wyrazów

Kiedy kolejny raz sfrustrowany Jasiek nie mógł przeczytać jakiegoś francuskiego wyrazu, wpadłam na pewien pomysł. Przecież w polskim niemych litera jako takich nie mamy! (Dwuznaki to co innego. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale tak mi się wydaje. W każdym razie nie ma niemych liter takich jak we francuskim ). Więc może by tak, żeby Jasiek wciąż mógł demonstrować nam swoje czytelnicze umiejętności, spróbować na polskich wyrazach? Jaśkowi pomysł bardzo się spodobał. Dzięki temu momentalnie rozumiał każdy czytany po polsku wyraz. Czytał mi więc tytuły książek, rozdziałów, czasem nawet pierwsze wyrazy w akapitach. Od czasu do czasu dodaję mu wyraz z którąś ze specjalnych liter (ą, ę, ł, ć, ń, ś, ź, ż, ó) i dwuznaków (ch, cz, sz, rz, dz, dż, dź …), na szczęście nie ma ich wiele. (Tak uważałam, dopóki tu ich wszystkich nie napisałam. W sumie trochę tego jest 🙂).  

 Transfer umiejętności

Nauka czytania u dwujęzycznego dziecka, tak samo jak i inne sprawności, korzysta ze zjawiska „transferu” umiejętności między językami. Oznacza to, żeby mechanika (liczenia, czytania, argumentowania…) nabyta w jednym języku, automatycznie jest opanowana także i w drugim. Czytanie polega na tworzeniu dźwiękowej formy słowa na podstawie jego obrazu graficznego, według definicji używanej w lingwistyce. I w jakimkolwiek języku by się ono nie odbywało, logika czytania jest taka sama.

Następne pytanie, jakie zaczynam sobie zadawać, brzmi: czy Jasiek będzie chętnie sam czytał polskie książki? Czy zadowoli się francuskimi, bo tak mu będzie łatwiej? Oto kolejne wyzwanie, które mnie czeka. Na szczęście lubię wyzwania, bo bez nich życie nie byłoby aż takie ciekawe. Mam nadzieję, że Wy także 🙂.

PS A oto dalszy ciąg naszej domowej nauki czytania po polsku, tym razem: doskonalenie czytania

A w jaki sposób Wasze dzieci nauczyły się czytać po polsku? Czy dużo ćwiczyliście z nimi w domu, czy poszło samo z siebie? Jestem ciekawa Waszych doświadczeń!