Błędy w dwujęzycznym wychowaniu popełniamy wszyscy, podobnie jak w wielu innych dziedzinach życia. Te, o których pragnę napisać, są relacją z rozmów z Mami dwujęzycznych dzieci. (Zarówno polskiego jak i innego pochodzenia.) Dużo także piszecie do mnie o Waszych trudnościach, wątpliwościach, zachowaniach, które chcecie zmienić. O sukcesach, błędach, porażkach, inicjatywach. Jestem pewna, że wiele z tych doświadczeń jest nam wszystkim bliska. Dlatego myślę, że warto podzielić się nimi, żeby zwiększyć motywację do kolejnych wysiłków w przekazywaniu dzieciom polskiego i polskiej kultury. Oto pierwszy artykuł z serii o błędach w dwujęzycznym wychowaniu.
Późne wprowadzenie języka mniejszościowego
Wiele Mam żałuje, że zbyt późno wprowadziły język mniejszościowy w codzienne życie swoich dzieci. Mieszkając od kilku lat za granicą, straciły one zwyczaj mówienia po polsku. Kiedy pojawiło się dziecko, instynktownie zaczęły zwracać się do niego w języku większościowym, którego używają na co dzień. Od pierwszych chwil, dziecko przyzwyczaiło się, że mama mówi do niego tak samo, jak inne osoby. Po jakimś czasie, kiedy zdały sobie sprawę z tego, że warto, żeby dziecko poznało ich ojczysty język, stanęły przed dwiema trudnościami. Pierwszą było przestawienie się na mówienie po polsku. Drugą okazało się doprowadzenie to tego, że dzieci kojarzyło je z tym językiem i właśnie w nim im odpowiadały.
Wniosek: mówmy do dzieci po polsku od samego początku.
Brak konsekwencji w używaniu języka mniejszościowego
Kolejnym zachowaniem, które wiele Mam sobie wypomina jest brak konsekwencji. Nawet jeśli oboje rodziców zdecydowało się na używanie metody OPOL (one parent, one language), dużą trudnością jest mówienie w języku, którego inne obecne osoby nie rozumieją. Zarówno w domu, na przykład, podczas kolacji, jak i w towarzystwie znajomych czy dalszej rodziny. Dlatego też zdarza się, że odczuwając presję społeczną, albo po prostu dla wygody, rodzic mówiący po polsku używa wtedy języka większościowego. Dla dziecka jest to często sygnał, że i ono może mówić do rodzica w swoim pierwszym języku.
Wniosek: nie ulegajmy presji, ani nie wybierajmy prostszego rozwiązania, mówmy do dzieci jedynie po polsku (kilka argumentów dla osób stawiających opór).
Fatalizm: reaktywność zamiast proaktywności
Trzeci błąd, o którym chciałam napisać, jest coś, co nazywam fatalizmem. W kontekście dwujęzycznego wychowania sprowadza się ono do stwierdzenia, że język większościowy i tak zdominuje umiejętności dziecka w języku mniejszościowym. Nic nie możemy na to poradzić, po prostu tak jest/będzie i już. Używany język zależy bowiem od środowiska, w którym ewoluujemy, a my żyjemy w innym kraju niż Polska. Pociąga to za sobą dwie konsekwencje. Pierwsza: wykonujemy minimalny wysiłek, ograniczając się jedynie do mówienia po polsku, żeby przynajmniej dziecko rozumiało język. Druga: nieświadomie przekazujemy dziecku przekonanie, że i ono nie musi podejmować trudu, skoro my sami nie jesteśmy przekonani co do skuteczności takiego postępowania. Kiedy spotykamy inne dwujęzyczne dzieci przybieramy jedną z dwóch postaw. Albo stwierdzamy, że to nijak się nie ma do naszej sytuacji, bo językiem mniejszościowym tych dzieci jest angielski, niemiecki, czy hiszpański. (Języki bardziej rozpowszechnione i waloryzowane przez społeczeństwo.) Albo dziwimy się, że nasze dziecko nie mówi po polsku, skoro używamy w stosunku do niego tego języka odkąd jest małe.
Podsumowując: w wypadku tego trzeciego błędu, problemem nie jest zachowanie, ale przekonanie, które mu towarzyszy. Ma ono bowiem wpływ na skuteczność naszego działania.
Wniosek: pamiętajmy, że umiejętności naszych dzieci w mówieniu po polsku zależą w dużej mierze od nas. I że nasze dzieci mają wszelkie predyspozycje, żeby aktywnie używać co najmniej dwóch języków.
Dla zainteresowanych: koncepty reaktywności i proaktywności zostały przedstawione w książce Stephena Covey’a „7 nawyków skutecznego działania”.
Błędy w dwujęzycznym wychowaniu
Błędy nie są problemem, jeśli wyciągamy z nich wnioski i dostosowujemy nasze działanie, żeby już ich więcej nie powtarzać. (Do tego potrzebujemy sobie je uświadomić, stąd pomysł na ten artykuł 🙂 .) Uczymy się na błędach, przypominamy przecież często naszym dzieciom. Mam nadzieję, że ta krótka refleksja o tym, jakie błędy w dwujęzycznym wychowaniu są dość często popełniane, Was zainteresowała. Jako, że nie wyczerpałam tematu, wkrótce nastąpi ciąg dalszy.
Co myślicie o wymienionych błędach? Oczywiście są inne, ale te wydają mi się najczęstsze… Jestem ciekawa Waszych uwag i doświadczeń 🙂
Moja koleżanka będąc w Anglii od razu uczyła córkę ojczystego języka. Mała łatwiej przyswoiła angielski, ale polski też nie był dla niej trudny.
Małe dzieci chłoną nowe informacje i umiejętności (w tym także języki) jak gąbki. Maja niezwykle elastyczny mózg. Pozdrawiam serdecznie !
Bardzo fajny wpis, często jest się nieświadomym popełnianych błędów…
Na szczęście większość błędów, w tym także w dwujęzycznym wychowaniu, można poprawić ☺. Pozdrawiam serdecznie !
No tak, o tym, że można za późno zacząć mówić do dziecka, pomyślałam, ale o tym, że to problem dla mamy nie. Przecież faktycznie sama musi się przyzwyczaic na nowo do mówienia w ojczystym języku.
Niestety nie zawsze jest to łatwe, kiedy spędziło się poza krajem kilka, kilkanaście lat i na co dzień używa się innego języka. Z pojawieniem się dziecka można odnieść wrażenie, że na nowo odkrywa się własny język. Bardzo dziwne, ale i interesujące uczucie☺. Pozdrawiam serdecznie !
Moje dziecko jest dwujęzyczne. Od kilku lat mieszkamy po za granicami kraju, ale nasz język zna świetnie.
Lata spędzone w Polsce na pewno się do tego przyczyniły, prawda? No i fakt, że oboje rodzice są Polakami☺. To wspaniale, że język polski nie zanika, kiedy przekraczamy granice! Pozdrawiam serdecznie!
Nie umiem sobie wyobrazić wychowania dwujęzycznego, ale zakładam, że jest to trudna sprawa dla rodziców. Znam jedną rodzinę z dwujęzycznymi dziećmi i kiedy były małe bardzo często mieszały języki. Ciekawa jestem jak przekładało się to na naukę w przedszkolu i szkole.
Też jestem ciekawa, ale na pewno nie mają już teraz z tym żadnych problemów☺. Pozdrawiam serdecznie!
Co prawda nie mam dzieci, ale wpis bardzo pomocny – może się przyda w przyszłości 😉
Może… Nigdy nie wiadomo, jak się życie ułoży i jakie decyzje podejmiemy☺. Pozdrawiam serdecznie!
Jak zawsze bardzo ciekawy wpis. Myślę, że konsekwentne działania są bardzo ważne w każdym aspekcie wychowania.
Tak, trzymanie się pewnych zasad pomaga nie tylko w osiągnięciu celu, ale daje dziecku wytyczne, dzięki którym łatwiej mu się odnaleźć w obranej przez rodziców drodze. Pozdrawiam serdecznie!
Akurat mieszkam i wychowuję dzieci w Polsce. Jednak sama spędziłam 4 pierwsze lata życia za granicą i mogę tylko żałować, że moi rodzice mówili do mnie w języku mniejszościowym. Myślę, że gdyby miała podobne możliwości dla swoich dzieci, starałabym się komunikować w obydwu językach.
Myślę, że inaczej jest, kiedy pobyt za granicą jest tymczasowy niż kiedy mieszka się tam na stałe. W pierwszym przypadku kładziemy nacisk na język większościowy, a w drugim na język ojczysty. Jestem pewna, że się ze mną zgodzisz ☺. Pozdrawiam serdecznie!
Doświadczenia w tym nie mam, ale wpis naprawdę ciekawy 🙂 Naprawdę sporo zależy od samych rodziców.
Bardzo dużo! Chyba największy jest wpływ rodziców, choć osobowość dziecka też ma duże znaczenie w dwujęzycznym wychowaniu. Pozdrawiam serdecznie!
Zwykle jest się nieświadomym popełniania błędów.
Dlatego doświadczenie innych może okazać się przydatne, podobnie jak lektury i obserwacje. Sama nie lubię rad, wolę fakty, które pozwalają wyciągać wnioski☺. Pozdrawiam serdecznie!
Mieszkamy w Polsce ; ja Polka, tata Węgier – mówimy do synka(8mcy) w swoich językach ale i do siebie po angielsku . Czy to nie za dużo dla Malucha ?
Na pewno nie za dużo! Dziecko wybierze swoje języki, które będą mu najbliższe, bo nigdy nie ma gwarancji, że stanie się całkowicie dwu czy trzyjęzyczne. Dla jego rozwoju poznawczego wychowanie w wielojęzycznej rodzinie przyniesie same korzyści, więc kontynuujcie! Pozdrawiam serdecznie!
Właśnie zastanawia mnie kwestia trzeciego języka. Zna Pani może źródła, z których można dowiedzieć się więcej na ten temat? Bo mam wrażenie, że dwa języki w domu jakoś idą łatwiej (bo można wprowadzić zasadę jeden rodzic – jeden język), no ale przy trzech to już się trzeciego rodzica nie zorganizuje :). U nas jest tak, że ja mówię do synka po swojemu, partner po swojemu (w języku lokalnym), a między sobą z mężem mówimy po angielsku z prostego powodu, że nie znamy dobrze swoich języków 🙂 Synek ma teraz 2 lata i w obu naszych językach komunikuje się dość swobodnie w codziennych sytuacjach, ale po angielsku nie. Trudno mi ocenić ile z angielskiego rozumie, ale chyba niezbyt dużo. Ciekawa jestem jakie strategie przydają się przy takim układzie, np. jak rozmawiać, gdy jesteśmy wszyscy we trójkę, czy wszystko tłumaczyć? Albo do jakiej placówki lepiej posłać do przedszkola, z językiem lokalnym czy może angielskim, żeby lokalny zbytnio nie dominował (polskiej placówki brak)?
Super, że pokazujesz, że takie błędy w wychowaniu dwujęzycznym są częste ale nie można się załamywać czy obwiniać. Za to należy wyciągnąć odpowiednie wnioski i wtedy można sobie z nimi poradzić 😉
Witam🙂 Wychowuje dzieci w dwóch językach. Ja jestem Polka a mąż Holendrem. Mamy dzieci w wieku 6 i 3. Od samego początku rozmawiam z dziecmi w języku polsku a mąż w języku holenderskim. To prawda ze będąc w towarzystwie trudno jest czasem utrzymać rozmowę z dziecmi w języku polskim ponieważ reszta osób nie rozumie co ja mówię i nie może się dołączyć do rozmowy. Przeważnie następuje wtedy niezręczna sytuacja. Wychodzę z nie w ten sposób ze poprostu tłumacze co powiedziałam do dziecka. Z reszta ludzie z mojego otoczenia wiedza już dlaczego tak robię i w pełni pochwalają ze chce nauczyć dzieci swojego ojczystego języka. W każdym bądź razie jestem dumna z efektu ponieważ córka lat 6 mówi bardzo dobrze po polsku. Nie ma najmniejszego problemu z kontaktem i rozmawia z rodzina w Polsce. Każdy z otoczenia jest zaskoczony jak może w jednej sekundzie przestawiać się na oba języki bez żadnych trudności. Syn lat 3 dopiero zaczyna mówić, przychodzi mi to trochę trudniej niż córce. Ale widzę już małe efekty gdy zwraca się do mnie po polsku a do taty po holenderski. Jedynie w tej chwili mam pewne utrudnienia ze szkoły syna, ponieważ twierdzą ze syn nie mówi jeszcze dobrze po holendersku ponieważ ja mieszam mu w głowie językiem polskim. W każdym bądź razie nie zamierzam przestać mówić do niego po polsku bo patrząc na córkę przyniesie to super efekty w przyszłości a ten trudny etam jakoś przetrwamy i kiedyś mu się napewno wszytko w głowie poukłada. Poprostu może potrzebuje trochę więcej czasu. Tazke Kochani mówcie do dzieci w swoim języku ojczystym, naprawdę warto a efekty przyjdą na pewno. Będą bogatsze o jeden język bez większych trudności ich uczenia. Powodzenia💪🏻💪🏻💪🏻