Podcinanie skrzydeł to zjawisko, o którym dość często się mówi, nie tylko w kontekście wychowywania dzieci. (Zapewne z powodu jego obrazowości, nie sposób go sobie nie wyobrazić, prawda?) Chciałabym dzisiaj podzielić się z Wami ciekawą refleksją o podcinaniu skrzydeł dwujęzycznym czy wielojęzycznym dzieciom. Myślę, że wyda się ona bliska niektórym z Was, a może Was zaskoczy? Znaczenie metafory wykorzystane jest tu w dość przewrotny sposób, dlatego tym bardziej zasługuje na uwagę. Dotyczy ona sytuacji, kiedy mamy do czynienia z dwoma pozytywnymi celami, które ze sobą rywalizują. (Tak, jest to możliwe i zdarza się częściej niż mogłoby się wydawać 🙂 .) Nasuwa się wtedy pytanie: jak je ze sobą pogodzić w najlepszym interesie dziecka?

Podcinanie skrzydeł

Dlaczego podcinanie skrzydeł?

Naszą rolą, jako rodziców, jest obdarzanie dzieci skrzydłami i korzeniami. (Na interpretację tej idei zapraszam do lektury mojego oddzielnego artykułu na ten temat.) Bez zagłębiania się w szczegóły: wyposażenie dzieci w skrzydła polega na rozwijaniu ich umiejętności, pomaganiu im w odkrywaniu świata, stymulowania, zachęcaniu do rozmyślań, do zadawania pytań… W jaki sposób? Poprzez różnorakie zajęcia, lektury, wycieczki i (a może przede wszystkim?) rozmowy z dziećmi. Nie wiem, jak Wy, ale dla mnie rozmowy z moim synem są pasjonującą czynnością. Obserwowanie, jakie procesy myślowe zachodzą w jego mózgu, jak powstają i do czego prowadzą, to przywilej, jakiego nie zamieniłabym na nic w świecie.

Podcinanie skrzydeł natomiast to proces odwrotny. To ograniczanie możliwości rozwoju i poznawania świata, pozbawianie nowych bodźców i przeżyć.

Dylemat dwujęzycznych rodzin

W jaki sposób podcinanie skrzydeł może dotyczyć dwujęzycznych rodzin inaczej niż rodzin władających jednym językiem? Idea sprowadza się do starcia: wiedza kontra umiejętności językowe w sytuacji, kiedy dziecko zadaje pytanie wymagające złożonej odpowiedzi. Może ono odnosić się do zjawiska, konceptu, czy tematu wymagający argumentacji czy demonstracji. W wielu wypadkach pojawia się wtedy swego rodzaju konflikt między mamą (czy rodzicem), który pragnie, żeby dziecko pogłębiało swoją wiedzę i mamą, która pragnie przekazać mu swój język. W jakim języku wyjaśnić, w jakim odpowiedzieć na pytanie? Jeśli odpowiedź będzie sformułowana po polsku, dziecko, które ma mniejszy zasób słów w tym języku niż w języku większościowym, może nie wychwycić niuansów demonstracji. Rozmowa będzie powierzchowna, bez zagłębienia się w interesujące szczegóły. Szkoda, bo temat jest ciekawy i pobudzający intelektualnie. Jeśli natomiast odpowiemy w języku większościowym, przepuścimy okazję do doskonalenia polskiego, dzięki nowym słowom i konceptom. Dziecko jednak lepiej przyswoi sobie argumentację i zrozumie.

(Podobne pytanie niektórzy rodzice zadają sobie, pomagając dzieciom w odrabianiu lekcji… Które skrzydła podcinamy, a które wzmacniamy? )

Co robić? Jak reagować?

W jaki sposób pogodzić sprzeczne interesy, na których nam zależy? Żeby podcinanie skrzydeł nie okazało się zbyt dotkliwe, ani zbyt kategoryczne? Nie ma prostej i jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. (Dlatego takie pytania są najciekawsze 🙂 .) Możemy zastanowić się, co jest dla nas ważniejsze. Czy relacja z moim dzieckiem jest ważniejsze niż jakikolwiek język czy kultura? Słuchajmy własnego instynktu i reagujmy według naszych możliwości. (Każda sytuacja jest inna, wszystko zależy od poziomu językowego dziecka i rodzica.) Jednocześnie możemy powoli zwiększać ilość polskiego w naszych rozmowach, żeby można było rozmawiać po polsku na coraz bardziej skomplikowane tematy. I w ten sposób nie musieć podcinać skrzydeł, tylko je pielęgnować  🙂 .

Inspiracja: Little, S. orcid.org/0000-0002-9902-0217 and Little, T. (Accepted: 2021) An un/familiar space : children and parents as collaborators in auto-ethnographic family research. Qualitative Research. ISSN 1468-7941 (In Press)

Jak reagujecie w takich sytuacjach? W jakim języku odpowiadacie dziecku? Jeżeli powyższy artykuł zainspirował Was do refleksji, podzielcie się nią z nami w komentarzach pod artykułem.