Czy jest między Wami ktoś, kto nie zna Misia Uszatka? Nie, to chyba niemożliwe. Każde dziecko z mojego pokolenia (lata 80-te), znało z Dobranocek / Wieczorynek pogodnego Misia i jego wesołych przyjaciół: Prosiaczka, Zajączka i Króliczki. Miś Uszatek z oklapniętym uszkiem (stad jego imię) był obecny w moim dzieciństwie, odkąd tylko pamiętam. Zawsze wspominam go z dużą nostalgią. Dlatego też jest on kolejną postacią polskiej kultury dziecięcej, z którą pragnęłam zapoznać Jaśka, i to jak najwcześniej. (Po Bolku i Lolku, Tytusie, Romku i A’Tomku, Panu Kleksie…) Byłam pewna, że go polubi, tym bardziej, że przygody Misia nie zestarzały się przez ostatnie sześćdziesiąt lat.

 Pięć książek wydanych w dwóch tomach

Na początku przygody Misia Uszatka ukazywały się w pisemku „Miś” (od 1957 roku), stworzonym przez Czesława Janczarskiego. Potem zaczęły wychodzić książki zbierające w całość opublikowane wcześniej historie. Graficznym wizerunkiem Misia Uszatka zajął się Zbigniew Rychlicki. To dzięki niemu mały brunatny Miś z oklapniętym uszkiem wygląda tak, jak znają go dzisiaj miliony Polaków.

Z opowiadaniami o Misiu Uszatku zapoznałam Jaśka dość wcześnie. Nie miał jeszcze dwóch lat. Najpierw czytaliśmy książki z mojego dzieciństwa: „Przygody i wędrówki Misia Uszatka”, „Nowi przyjaciele Misia Uszatka” i „Gromadka Misia Uszatka” w wydaniach z lat osiemdziesiątych. Później Jasiek dostał w prezencie od Cioci zbiór trzech tomów zatytułowany „Miś Uszatek”, wydany w 2016 przez „Naszą Księgarnię”. (Dwa lata później pozostałe części zebrano w „Dalszych przygodach Misia Uszatka”. Na szczęście wspaniałe ilustracje wykonane przez Zbigniewa Rychlickiego pozostały te same we wszystkich wydaniach.) Jasiek słuchał opowiadań z zainteresowaniem i prosił o jeszcze. Za każdym razem uzgadnialiśmy więc ilość historyjek, którą mieliśmy przeczytać. W ten sposób unikaliśmy nalegań o lekturę kolejnych rozdziałów. (Bo Jasiek mógłby słuchać ich w nieskończoność, na co nie zawsze mam czas.)

Wyjątkowe zaczarowane kółko

Jedna z książek o Misiu Uszatku znacznie różni się od innych: „Zaczarowane kółko misia Uszatka”. O ile poprzednie opowieści dzieją się w świecie „realnym” (o ile realny może być świat pełen mówiących maskotek), o tyle ten tom wprowadza czytelnika w świat marzeń i magii. Za sprawą zaczarowanego kółka Miś Uszatek przenosi się do dalekich krajów: do krainy Eskimosów, do Ameryki Południowej, do Afryki… Tam nasz bohater spotyka nowych przyjaciół, poznaje, w jaki sposób żyją (w namiotach, w igloo, łowiąc ryby), ich radości, kłopoty (strach przed wielkim niedźwiedziem czy anakondą) i spojrzenie na świat. Dla trzy- czy czterolatków jest to nadzwyczajne zaproszenie do podróży. Tym samym rozbudza ich ciekawość na świat i na inne kultury.

Zabieg antropomorfizacji zastosowany przez Czesława Janczarskiego jest dobrze znany: przełożyć świat ludzi na świat zwierząt. W przypadku Misia Uszatka, chodzi o przypisanie zwierzątkom cech dzieci: kolegów z przedszkola i z podwórka, którym przytrafiają się najrozmaitsze przygody. Niektórzy są rozrabiakami, inni bardziej poważni, roztrzepani czy tchórzliwi, ale wszyscy ujmujący i pełni uroku. Dzięki temu młody czytelnik bez problemu identyfikuje się z bohaterami. Pamiętam, jak Jasiek, oburzony zachowaniem Prosiaczka przy stole, porównywał go do jednego z kolegów z przedszkola:).

Miś Uszatek z głosem Mieczysława Czechowicza

Większość dzieci zna Misia Uszatka głównie z Dobranocek. Począwszy od połowy lat siedemdziesiątych, mały Miś, mówiący ciepłym głosem Mieczysława Czechowicza stał się ulubieńcem przedszkolaków. Powstało ponad sto odcinków serii, które wyświetlano nie tylko w Polsce, ale także w Finlandii, Japonii, Portugalii czy Słowenii. Chyba każde polskie dziecko pamięta piosenkę z wieczorynki, śpiewaną przez Misia Uszatka: „Pora na dobranoc, bo już księżyc świeci…” Było więc dla mnie oczywiste, że Jasiek też musi się z nim zapoznać.  

Telewizyjna seria o „Misiu Uszatku” była jednym pierwszych filmów, jakie pokazałam Jaśkowi. Chciałam, żeby zaprzyjaźnił się z Misiem, którego znał z książek. Szczególnie, że odcinki są krótkie (około 8 minut) i nie napawają strachem (oprócz odcinka „Skrzynia”, który trochę Jaśka przestraszył), bo nie ma w nich przemocy, ani agresji. Zwierają także taktownie wpleciony morał, swego rodzaju konkluzję, do których Miś Uszatek dochodzi, dzięki przeżytym z przyjaciółmi przygodom.

Ciepły i bezpieczny świat

Czytając Jaśkowi bajki o Misiu Uszatku, zdałam sobie sprawę, że ten ciepły i przyjazny świat stanowi miejsce, w którym możemy się schronić. W ramach swoistej ucieczki do dzieciństwa. Kiedy wszystko było proste i bez większych konsekwencji? Jak w Mickiewiczowskiej arkadii dla najmłodszych? Nie ma w nim bowiem poważnych chorób, załamań się rynków finansowych, katastrof naturalnych, zagrożeń ekologicznych i innych gróźb wszechobecnych w naszej codzienności. Na szczęście.

 Żywotność Misia Uszatka

Sukces Misia Uszatka możemy mierzyć nie tylko jego popularnością wśród wielu pokoleń Polaków, ale również jego żywotnością. Przejawia się ona we wciąż wydawanych książkach, komercjalizowanych przytulankach i figurkach z bohaterami opowiadań. Nie zapominajmy o nowym filmie o Misiu Uszatku (w reżyserii Grzegorza Jonkajtysa), którego premiera była zaplanowana na 2019. Jestem bardzo ciekawa tej nowej ekranizacji. Nie jestem jednak pewna, czy nie zatęsknię za tamtym Misiem, jego kochaną mordką i ciepłym głosem, pamiętanym z dzieciństwa.  

Czy i Wy czytacie dzieciom książki o Misiu Uszatku? Która jest ich ulubiona? Albo pokazujecie filmy o jego przygodach? Czy Wasze dzieci lubią wesołego Misia?