Chciałabym się dzisiaj podzielić z Wami metaforą, którą ostatnio znalazłam u Barbary Abdelilah-Bauer. W obrazowy sposób przedstawia ona kondycję języka mniejszościowego. Język mniejszościowy jest jak roślina. Delikatna roślina. Trzeba ją pielęgnować, jeśli pragniemy, żeby się rozwinęła. Co Wy na to? Na pewno dobrze widzicie, o co chodzi, ale i tak z przyjemnością Wam wyjaśnię.
Delikatna roślina
Język mniejszościowy jest jak delikatna roślina. Żeby ją wyhodować, nie wystarczy ją zasadzić i bezczynnie czekać, aż sama się rozwinie. Potrzebuje ona naszej opieki i pielęgnacji: podlewania, pielenia, bogatej w minerały ziemi, słońca, tlenu… Inaczej zginie. Tak samo jest z językiem mniejszościowym. Wymaga on naszej nieustannej uwagi i obserwacji. Jeśli nie będziemy go stymulować, wzbogacać, rozszerzać, ćwiczyć, nie tylko nie będzie się doskonalić, ale nabyte słownictwo i mechanizmy mowy zanikną. Zostanie zastąpiony przez język dominujący. Musimy więc czujnie się nim zajmować i to przez wiele lat, do dojrzałości dziecka, jeśli chcemy mieć pewność, że język się u niego zakorzenił. Szczególnie, że słownictwo i sposób mówienia dziecka, różni się od mowy dorosłych. Dorosły mówiący jak dziecko, jak to niepoważnie brzmi…
![](https://bilingual-kid.com/wp-content/uploads/2019/12/Jezyk_mniejszosciowy.jpg)
Silne dominujące rośliny
Wokół naszej delikatnej rośliny, rosną silne kwiaty, krzewy, drzewa, które symbolizują język większościowy. Ze względu na swoje cechy, nie potrzebują one aż tyle opieki i uwagi. Rozwijają się samoistnie, bo taka ich natura. Skład ziemi, nasłonecznienie, wilgotność odpowiadają im i nie nikt nie musi dodatkowo się o nie troszczyć. Język dominujący / większościowy jest utrzymywany przez system czynników zewnętrznych, regulujących jego używanie: szkołę, kolegów, znajomych, sprzedawców w sklepie, lekarzy etc. Oznacza to, że nawet jeśli w domu nie będziemy się nim zajmować, i tak dziecko opanuje go, niezależnie od naszej interwencji. Stąd właśnie postulat, żeby skupić się na języku mniejszościowym, słabszym, wrażliwszym na zmiany i fluktuacje, ale równie wartościowym.
Inspiracja na Nowy Rok?
Nigdy nie potrafiłam dobrze zajmować się kwiatami. Wszystkie moje orchidee i fiołki alpejskie pousychały. Oprócz nich miałam tylko kaktusy, które też długo nie przeżyły. Tym bardziej wymowne jest dla mnie powyższe porównanie (a może metafora?). Krótka refleksja na świąteczny okres. (Czyżbym z niecierpliwością czekała na cieplejsze dni?) A może inspiracja na nadchodzący rok? Żeby jeszcze silniej się przyłożyć, zdyscyplinować, zorganizować i zdecydowanie dążyć do celu, jakim jest dwujęzyczność naszych dzieci. Jeśli potrzebujecie wsparcia, pomocy, motywacji, jestem tutaj, po drugiej stronie ekranu:).
Jeśli powyższa refleksja Was zainspirowała, podzielicie się tym z nami w komentarzach, pod artykułem.
Gdyby dotyczyła mnie taka sytuacja, to dbałbym o ten element mniejszościowy. Może nie jakoś bardzo aktywnie, ale żeby przetrwał. To bardzo ubogaca kulturowo, a często spotykam się z obcokrajowcami o polskich korzeniach, którzy żałują, że nie znają polskiego, choć regularnie przyjeżdżają do naszego kraju.
Tak, to niestety dość częsta sytuacja. Z różnych powodów nie opanowali w dzieciństwie polskiego jako języka mniejszościowego, przez co mają trudniejszy dostęp do własnych korzeni i historii. No i oczywiście do bogactwa polskiej kultury. Dlatego tak ważne wydaje mi się przekazanie swoje języka własnym dzieciom☺. Żeby i one mogły skorzystać z naszej polskiej kultury. Pozdrawiam serdecznie!
Wydaje mi się, że to jest nawet dość świadoma decyzja rodziców. Często ta emigracja (i spotkanie męża/żony) jest z chęci ucieczki od naszego męczącego kraju i kultury. Wydaje się, że dzieciom będzie lepiej bez tego. Ale wtedy żądzą negatywne emocje i skojarzenia. A oprócz tego jest przecież jeszcze sporo dobrego, choć na co dzień się o tym zapomina.
Tak, to się zdarza dość często. I automatycznie rodzice mówią do dzieci w języku kraju, żeby pomoc im w integracji. A potem zdaja sobie sprawę z tego, że ich rodzinny język też mógłby się przydać (nie tylko do rozmów z dziadkami)… Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo podoba mi się ta metafora. Niestety to dość częsta sytuacja, kiedy dzieci emigrantów nie znają prawie zupełnie języka swoich rodziców. Przynajmniej zauważyłam taki trend w wypadku polskiego.
To bardzo ładna metafora☺. I właśnie po to powstał ten blog. Żeby zachęcić, a następnie pomóc polskim rodzicom w przekazywaniu dzieciom języka polskiego☺. Pozdrawiam serdecznie!