Czy znacie uczucie rozdarcia między dwoma krajami? Dwoma domami? Dwiema rodzinami? Kulturami? Może nawet tożsamościami? Postanowiłam napisać o moim własnym doświadczeniu, po refleksji nad cytatem Miriam Adeney. Nie o swojej polskości, bo o tym już było, ale o swoim miejscu na Ziemi. Tylko czy to miejsce może znajdować się jednocześnie w dwóch krajach? Albo może między dwoma krajami? To wydaje się paradoksalne, a jednak… Jestem pewna, że i wielu z Was takie wrażenie jest bliskie. Taką „cenę płacimy za kochanie osób w kilku miejscach na Ziemi”.
Nigdzie w domu… wszędzie w domu?
Kiedy jestem we Francji, zdarza mi się tęsknić za Polską, kiedy jestem w Polsce, za Francją. Czy tak się czuje człowiek, który kocha dwie osoby podobną miłością? Prawdopodobnie. Fryderyk Chopin, Adam Mickiewicz, Maria Skłodowska-Curie, Jan Ignacy Paderewski… jesteśmy w dobrym towarzystwie. (O współczesnych emigrantach nie piszę, bo nie wiem, w jakim stopniu są do Polski przywiązani.) I chciałoby się pogodzić dwie w jednym: Polska we Francji, Francja w Polsce. Gdyby tak można pomieszać obydwa kraje, zebrać razem drogie nam osoby, kultury, miejsca… Żeby nie trzeba było wybierać.
Partir, c’est mourir un peu,
C’est mourir à ce qu’on aime :
On laisse un peu de soi-même
En toute heure et dans tout lieu.
Odejść, to trochę umrzeć, / Umrzeć dla tego, co kochamy: / Zostawiamy trochę siebie / W każdej chwili w każdym miejscu. «Rondel de l’adieu » Edmond Haraucourt
Skutki wyjazdu
Nie jestem pewna, czy w momencie wyjazdu na stałe za granicę w pełni realizuje się psychologiczne skutki tej decyzji. Najczęściej jest to podróż ku nowej przygodzie, pod wpływem uczucia, pasji, ciekawości… czasem tylko na jakiś czas. Mimo, że wiemy, co wybieramy, czy naprawdę zdajemy sobie sprawę z tego, z czego rezygnujemy? Z wielu rodzinnych uroczystości, spotkań z przyjaciółmi, pojawienia się nowych sąsiadów, rozwoju naszego miasta, nowych spektakli, ewolucji sposobu mówienia, ale także obserwowania starzenia się rodziców, odejścia babć i dziadków, dorastania dzieci, które nie są nasze…
Nigdy nie żałowałam wyjazdu z Polski. Choć każdy wyjazd stamtąd, żeby wrócić do domu, w pewnej mierze rozdziera mi serce. Nie na długo, na kilka godzin. Potem rana ponownie się zabliźnia. Teraz jeszcze łatwiej niż kiedyś, bo jest Jasiek. Na szczęście.
Warszawskie przebłyski
Od czasu do czasu, mam takie dziwne przebłyski (świadomości?). Nagle, nie wiadomo skąd, nabiera mnie ogromna ochota, żeby znaleźć się w pewnym konkretnym miejscu mojej Warszawy. W Parku Saskim, w Alejach Jerozolimskich, na Kruczej, na Krakowskim Przedmieściu… (W gruncie rzeczy moja Warszawa jest mała. Kilka ulic między rodzinnym mieszkaniem, Placem Wilsona, Placem Zbawiciela i domami obydwu Babć.) Może dlatego tak bardzo lubię książki o Warszawie? (Z tych nowszych polecam „Sny o Hiroszimie” Joanny Rudniańskiej, prawie jakby spacerowałoby się po Warszawie z bohaterami.)
A gdybym opuściła Francję…
Wiem, że gdybym opuściła Francję i wróciła do Polski na stałe, też by mi czegoś brakowało. Tym bardziej, że spędziłam tutaj już ponad połowę mojego życia. Tutaj skoczyłam studia, znalazłam pierwszą potem drugą pracę, część mojej rodziny (tej wybranej) i osoby, które kocham albo lubię, mieszkają we Francji. Moja kultura jest dzisiaj bardziej francuska niż polska, z przyzwyczajenia, niezależnie ode mnie. Przywiązana jestem do francuskiej kuchni, francuskich win, książek i filmów (podobnie jak do polskich). Francuskiej różnorodności (na przykład na ulicy) bardzo mi w Polsce brakuje. Ludzi różnego pochodzenia, kultur, akcentów, sposobów bycia i postrzegania świata, tego wszystkiego przed czym część Polski aktualnie tak się broni.
Kiedy patrzę na Jaśka, myślę sobie, że ma szczęście. Że tutaj jest i będzie mu lepiej niż w Polsce. Bo społeczeństwo jest bardziej otwarte, bo jest mniej zawiści, nienawiści do inności, spojrzenie na świat jest szersze. Może w Polsce się to zmieni? Mam nadzieję, ale chyba nie w najbliższych pięciu latach…
Między dwoma krajami
Bardzo nostalgiczny wydaje mi się ten tekst. Może dlatego, że tak szaro dzisiaj za oknem? Pada deszcz, wieje silny wiatr, temperatura około dziesięciu stopni. W Warszawie jeszcze gorzej. Wybierając między dwoma krajami, uśmiecham się do Francji, bo jutro przestanie padać. Z ciekawości sprawdzam pogodę na Cyprze. Trzydzieści stopni, bezchmurne niebo. (Bez komentarza.) Ale nie zamieniłabym mojego życia na żadne inne. Mam nadzieję, że Wy też nie. Bo, znając siebie, gdybym żałowała, to już by mnie tu nie było. Ostatecznie decyzja należy do nas. I to jest w tym wszystkim najwspanialsze!
Czy znacie to rozdarcie między dwoma krajami? Może między dwiema osobami? Podzielcie się z nami swoimi refleksjami i doświadczeniami na ten temat.
Ja osobiście nie wyobrażam sobie wyprowadzki na stałe do innego kraju. Chyba zawsze czułabym się tam w pewnym sensie obco, więc wolę tylko podróżować w celach turystycznych. Choć z drugiej strony – chętnie przeczekałabym gdzieś daleko stąd rządy mojej „ulubionej” partii 😉
Wiele zależy o wieku, w jakim wyjeżdżamy. Na pewno inaczej postrzegamy to, gdy mamy osiemnaście, a inaczej kiedy trzydzieści kilka lat ☺. Decyzja życie między dwoma krajami ma inny wymiar. Pozdrawiam serdecznie!
Nie znam tego uczucia, bo mieszkam stale w Polsce,
wyjazdy na krótkie pobyty zagranicę nie liczą się…
Czy chciałbym wyjechać zagranicę na stałe? Nie..
To co widziałam odstraszyło mnie zupełnie.
Ale każdy układa swoje życie po swojemu 🙂
Może to zależy do którego kraju? Gdyby bariera językowa nie istniała… ? Pozdrawiam serdecznie!
Myślę, że to kwestia naszych osobowości. Dla niektórych te spotkania o których piszesz są po prostu uciążliwe i stanowią przykry obowiązek. Inni natomiast szybko znajdą nowe znajomości, nawet w obcym kraju.
Na pewno! A co spotkań (rodzinne święta z zbyt dużym gronie?), to zależy z kim i jak często☺. Pozdrawiam serdecznie!
Choć lubię podróżować, to nie wyobrażam sobie, by wyjechać kiedyś na zawsze 🙂 Nic nie zastąpi mi tych gór i lasów.
Gdyby chodziło jedynie i góry i lasy ☺ , to te francuskie są równie piękne i niektóre krajobrazy bardzo podobne☺. Pozdrawiam serdecznie!
Nie znam tego uczucia, ale myślę nad wyjazdem z kraju. Może mi zabraknąć tylko odwagi.
Może, ale nie musi☺. Wszystko zależy od przyczyn wyjazdu… Pozdrawiam serdecznie!
Od trzech lat mieszkam we Włoszech i szczerze mówiąc bardzo tęsknię za Polską, wyjechałam dla mojego męża, który jest Włochem i bardzo szybko zostałam mamą. Moja rola życiową z osoby pracującej zamieniła się w stay at home mom, więc tęsknię za moim dawnym życiem i aktywnością. Dużo łatwiej było mi się odnaleźć w Polsce, mentalność Włochów nie jest wcale taka otwarta, jak to się może wydawać.
Doskonale rozumiem: niepracowanie nie wszystkim odpowiada, szczególnie jeśli nie jest świadomym wyborem. Na pewno sprawia, że inaczej patrzy się na sytuację, niż gdyby można było realizować się profesjonalnie (jeśli się tego potrzebuje)… Co w Polsce byłoby prostsze niż za granicą. Pozdrawiam serdecznie!
Bylam kiedyś nad morzem w Niemczech, niby były to kilka dni, ale tęskniłam za domem.
Różnie możemy definiować słowo „dom”, prawda? Pozdrawiam serdecznie!
Piękny tekst 🙂 Wspominasz na początku o Mickiewiczu i Chopinie. Mam wrażenie, że w ich czasach – paradoksalnie – różnice kulturowe były mniej dzielące. Z jednej strony kraje posiadały swoje wyraziste kultury, z drugiej w wyższych klasach społecznych wymiana kulturowa i kosmopolityzm były stylem życia… A dziś, no cóż może założysz polską kawiarnię w Paryżu, a francuską w którymś z polskich miast? 😉
Dziękuję☺. Bardzo możliwe, że masz rację☺. Jednocześnie kontakty z krajem były rzadsze, bo trudniejsze: druga strona medalu. Na szczęście nie narzekam na brak kosmopolityzmu i chyba to właśnie najbardziej sobie tutaj cenię. Pozdrawiam serdecznie!
Przewrotnie odsyłam do piosenki Mozila: „Nienawidzę cię Polsko” https://www.youtube.com/watch?v=N-f-RM_YESI
Dziękuję, przesłuchałam. Bardzo prawdziwe: „Je t’aime, moi non plus”☺. Pozdrawiam serdecznie!
Znam. Mieszkałam kiedyś bardzo daleko od Polski i czułam, że tam jest moje miejsce i mój dom, ale…. tutaj też Nie na zasadzie wewnętrznego rozdarcia, po prostu mogłam mieszkać i tam i tu. I czułam się jednakowo dobrze. No ale teraz jestem w Polsce, pewnie tak zostanie i też dobrze 🙂
Dla mnie dom jest tam, gdzie jesteśmy szczęśliwi. A szczęście w dużej mierze zależy od nas☺. Pozdrawiam serdecznie!
Aniu dobrze znam to uczucie ktore opisujesz… wiec nie jestes sama. Ja juz prawie 14 lat mieszkam w Brighton w Wielkiej Brytanii. Jest to niesamowite miasto i pewnie gdyby nie to, to juz dawno wróciłabym do Polski. Wczesniej strasznie mnie tam ciagnelo…ale teraz gdy patrze na moja 4 letnia córeczkę, to ciesze sie ze wybrałam takie cudowne miejsce dla nas obu, aby dalej rozwijac siebie oraz otworzyc przestrzeń dla córeczki. Pozdrawiam serdecznie. Lidia
Dziękuję, Lidio! Mam wrażenie, że „posiadanie” dziecka bardzo zmienia perspektywę. Patrzymy także w kategoriach korzyści dla niego, nabieramy dystansu do własnych pragnień, to na pewno bardzo nas zmienia na lepsze. Brighton to cudne miejsce!!! Pozdrawiam serdecznie!
Dokladnie, mam tak samo. Od prawie 20 lat na emigracji we Francji, z tesknota siegam pamiecia do miejsc mojego dziecinstwa, mojego rodzinnego miasta, ale kiedy jestem tam na miejscu juz pewnych rzeczy nie rozumiem – niby jestem z powrotem u siebie, ale to juz nie jest to samo miejsce, ani ja nie jestem w nim taka sama jak kiedys. Pozdrawiam serdecznie Beata Redzimska
Tak: ani miejsce nie jest to samo (ludzie?), ani my nie jesteśmy takie same. Wszystko płynie☺. Pozdrawiam serdecznie!
Totalnie się z Tobą zgadzam. Ja akurat wyjechałam na Erasmusa, zakochałam się i zostawiłam moje polskie życie żeby zacząć wspólne w Hiszpanii. Kocham Hiszpanie, kocham nasz domek przy morzu, naszego pieska, ta kulturę, Jezyk ale mimo wszystko są dni ze łzy napływają do oczu bo zatesknilo się za czymś tak prostym jak kawka z moja mama czy wyjście z koleżankami na miasto. Wydaje mi się ze już zawsze się będzie tak trochę rozdartym 🤷🏼♀️ ale taka cena miłości z osoba z innego kraju, zawsze któraś ze stron będzie nie u „siebie”
To cena miłości tak, jak piszesz☺. Ale wypad na miasto z mamą, czy z koleżankami… doskonale rozumiem. A potem myślę, że tutaj też mam koleżanki, a do Polski (niedługo?) pojadę. I chwila przemija. Pozdrawiam serdecznie!
Ja jestem takim tułaczem co to chciałby mieszkać poza PL, ale na pewno bym tęskniła.
Chyba każdy tęskni, wszystko zależy od tego, co otrzymujemy w zamian… ☺ Pozdrawiam serdecznie!
Szalenie wazny temat. Mam wrażenie, że mnóstwo osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo zmieni sie ich Zycie po wyjeździe, jak ogromnej zmianie może ulec jakość życia, tryb życia i relacje…
Dziękuję☺. W momencie wyjazdu na ogół o tym nie myślimy… Pozdrawiam serdecznie!
Hej Aniu, bradzo ciekawy tekst. Mam bardzo podobne przemyslenia. Jestem juz prawie 20 lat w Niemczech i przyznaje, ze takie przemyslenia mam dopiero od kilku lat. W zyciu niestety tak jest, ze jesli decydujemy isc sie jedna droga, nie mozemy jednoczesnie isc inna. I tak naprawde nigdy nie dowiemy sie ktora z wielu drog bylaby dla nas najlepszym wyborem. Pozdrawiam Ania
Dziękuję! Myślę, ze najlepszą drogą jest ta, która wybraliśmy 🙂 Grunt to niczego nie żałować! Pozdrawiam Cie serdecznie!