Z cyklu : „Historie dwujęzycznych Rodzin”

Dzisiejsza historia będzie nieco inna. Oczywiście każda historia jest inna, a ich punktem wspólnym jest to, że dotyczy ona dwujęzycznej rodziny, z którą pracuję w ramach indywidualnego programu wsparcia, ale… Zresztą sami zobaczycie : ) .

Margot jest Francuzką, mieszka we Francji ze swoją pięcioletnią córką Inès*. Tata Inès, Hans, jest Niemcem, którego Margot spotkała podczas studiów w Niemczech. Przez kilka lat wspólnie mieszkali we Francji, niestety wkrótce rozstali się, kiedy dziewczynka miała cztery lata. Hans wrócił do Niemiec i dzisiaj widuje córkę jedynie podczas rzadkich odwiedzin we Francji i w czasie wakacji.

Skomplikowana rodzinna sytuacja

Kiedy rodzina mieszkała razem, Hans często mówił do Inès po niemiecku, dzięki czemu dziewczynka dobrze ten język rozumie. Nie mając jednak wystarczającej ilości stymulacji, nie mówi po niemiecku. Po rozstaniu, Margot pragnęła, żeby córka kontynuowała niemiecki. Zarówno dlatego, że niemiecka kultura stanowiła część jej tożsamości, jak i z powodu mieszkających w Niemczech dziadków, których dziewczynka widywała podczas wakacji.

Margot poprosiła mnie o pomoc około roku po rozstaniu z Hansem. Na początku myślała, że poradzi sobie z dwoma językami w kontaktach z Inès, sama dobrze znała niemiecki. Zdała sobie jednak sprawę z tego, że dość trudno będzie jej żonglować dwoma językami na co dzień.

językowa organizacja

Językowa organizacja

Po dogłębnej analizie rozkładu dnia Margot i jej córki, zaproponowałam Margot dostosowaną do niego organizację „językową”. Organizacja ta brała pod uwagę dwa niezbędne elementy.

Z jednej strony celem było doprowadzenie Inès do aktywnego używania niemieckiego. Z drugiej, Margot nie wyobrażała sobie, żeby musiała komunikować się z córką jedynie w tym języku. Potrzebowała francuskiego do wyrażania emocji i utrzymanie „osobistej” więzi z Inès.

Po kilku „poprawkach”, Margot i Inès przyzwyczaiły się do naszej językowej organizacji. Inès tęskniła za Hansem, co na początku okazało się skutecznym bodźcem do podjęcia wysiłków w nauce niemieckiego. Główną trudnością okazał się brak regularnych wizyt Hansa w tym wyjątkowym okresie. Co z oczu, to i z serca: rozmowy przez Skype to nie to samo, co fizyczny kontakt. Zapał Inès opadał regularnie i Margot musiała go podtrzymywać, co w świetle jej własnej historii z Hansem, nie było dla łatwe.

Wysiłek i motywacja rodziców popłacają

Z czasem jednak językowa rutyna zaczęła przynosić pożądane efekty. Tym bardziej, że nie mieszkając na co dzień z Hansem, Inès zapomniała, że rozumie on po francusku. Podczas wirtualnych spotkań z tatą nie ma ona innego wyjścia, jak mówić po niemiecku. Hans bardzo dobrze się do tych rozmów przygotowuje, żeby były one dla dziewczynki jak najbardziej atrakcyjne.

 Dzisiaj Inès rozmawia z Hansem po niemiecku, z Margot natomiast miesza języki, kiedy Margot zwraca się do niej po niemiecku. Nie może się już doczekać wakacji z dziadkami, których nie widziała od zeszłego roku. To dodatkowy powód, o którym Margot przypomina jej w chwilach zniechęcenia.

*Imiona i język zostały celowo zmienione 🙂 . A zdjęcie nie przedstawia Margot i Inès.

 ***

Jeśli i Ty potrzebujesz wsparcia (jak wiele dwujęzycznych rodzin), żeby i Twoje dziecko zaczęło mówić po polsku, porozmawiajmy o tym. Umówmy się na rozmowę (oczywiście bezpłatną) (na przykład) przez Messengera, podczas której zobaczymy, w jaki sposób możemy wspólnie „zachęcić” Twoje dziecko do mówienia po polsku.

W tym celu, wystarczy, że wyślesz mi wiadomość mailem (anna (at) bilingual-kid.com) lub na Facebooku. Ustalimy termin, który Ci pasuje. To będzie pierwszy krok do sukcesu 🙂 .

 ***

Jeśli powyższa historia (i cykl o dwujęzycznych rodzinach) zainspirowała Was do refleksji, podzielcie się nią z nami w komentarzach pod artykułem.