Z cyklu : „Historie dwujęzycznych Rodzin”
Proponuję Wam kolejną historię dwujęzycznych rodzin, z którymi pracuję w ramach programu wsparcia dla wielojęzycznych rodzin. Ukazuje ona, w jaki sposób rodzinna więź może pogłębić się dzięki elementom odróżniającym ją od otoczenia: językowi i kulturze.
Eve i Nathan są Francuzami, którzy zamieszkali w Niemczech, kiedy ich dzieci Rose i Sam mieli 5 i 7 lat. (Imiona zostały zmienione.) Żeby ułatwić dzieciom integrację w niemieckiej szkole, rodzice postanowili, że od tej pory niemiecki będzie używany w rodzinie na co dzień. Pomimo trudnych początków, dzieci w miarę szybko nauczyły się niemieckiego. Po kilku miesiącach były w stanie rozmawiać po niemiecku. Widząc postępy dzieci, rodzice zaproponowali, żeby znowu mówić w domu po francusku. Ale dzieci odmówiły…
Próby odzyskania rodzinnego języka
Eve skontaktowała się z mną, słuchając rady koleżanki. Zaniepokojona stanem francuskiego swoich dzieci, miała wrażenie, że próbowała już wszystkiego. Obawiała się, że zapomną swojego ojczystego języka, bo przestali go używać.
Zaczęłyśmy naszą współpracę. Zaproponowałam Eve, żeby „odzyskać” język francuski dzięki francuskiej kulturze: pomóc dzieciom odnaleźć sens używania go, zamiast skupiać się na praktycznych aspektach języka. Francuski miał stać się więzią z dzieciństwem spędzonym we Francji, w otoczeniu kolegów i dalszej rodziny.
Oczyszczenie atmosfery
Skupiłyśmy się więc na wspomnieniach, lekturach, filmach, piosenkach… które kojarzyły się dzieciom z przyjemnymi momentami spędzonymi we Francji. (Pomijam praktyczne szczegóły.) Na początku dzieci dały upust goryczy związanej z przeprowadzką zagranicę i rozstaniu z kolegami… Rodzice nie spodziewali się takiej reakcji, byli przekonani, że w tym wieku dzieci szybko przyzwyczajają się do nowych sytuacji. W pewien sposób oczyściła ona jednak atmosferę i pozwoliła zrozumieć odczucia każdego członka rodziny.
Rodzinna więź i wzmacnianie jej
A francuski? Pomału zaczął znowu odnajdywać swoje miejsce w rodzinie. Nie stało się to oczywiście w dwa tygodnie, taki proces wymaga czasu. Zmiana przyzwyczajeń nie odbywa się z dnia na dzień. Najważniejsze jest to, że odmowa mówienia po francusku zniknęła, dzieci zdały sobie sprawę z tego, że dzięki niemu rodzinna więź wzmacnia się. Francuski stał się elementem potwierdzającym wyjątkowość rodziny na tle innych. Z zewnątrz może wydawać się to dość abstrakcyjne, ale dzięki pewnej ilości zajęć w związku z reprezentacjami języka wykonanymi wspólnie z rodzicami, Rose i Sam odczuwają to całkiem realnie. To doświadczenie zbliżyło do siebie członków rodziny, uzmysławiając im znaczenia ich wspólnej kultury i języka.
Co o tym myślicie? Ten sukces ukazuje, w jaki sposób rodzinna więź zależy od łączących jej członków elementów, w tym wypadku wspólnej kultury i języka. Bez względu na to, czy jest to język całej rodziny, czy jedynie jednego rodzica, który pragnie przekazać go dzieciom, jego znaczenie w relacji dziecko-rodzic jest podobne. Trwale kształtuje on jakość kontaktów między nimi.
Imiona i język zostały celowo zmienione 🙂 . A zdjęcie nie przedstawia Eve i Sama.
***
Jeśli i Ty potrzebujesz wsparcia (jak wiele wielojęzycznych rodzin), żeby i Twoje dziecko zaczęło mówić po polsku, porozmawiajmy o tym. Umówmy się na rozmowę (oczywiście bezpłatną) przez Zoom lub Skype, podczas której zobaczymy, w jaki sposób możemy wspólnie „zachęcić” Twoje dziecko do mówienia po polsku.
W tym celu, wystarczy, że wyślesz mi wiadomość mailem (anna (at) bilingual-kid.com) lub na Facebooku. Ustalimy termin, który Ci pasuje. To będzie pierwszy krok do sukcesu 🙂 .
***
Jeśli powyższa historia (i cykl o dwujęzycznych rodzinach) zainspirowała Was do refleksji, podzielcie się nią z nami w komentarzach pod artykułem.
Dobrze,ze jest w koncu ktos taki jak Ty i naprawde rozwiazuje powazne problemy rodzinne, ktore czesto pojawiaja sie przy dwujęzyczności
Kolejna, fantastyczna historia. Ja niestety znam wiele rodzin, które zaniedbują u dzieci nasz ojczysty język
Bardzo dobrze, że pomagasz rodzinom, które posługują się kilkoma językami.
Mam to szczęście, że nam kilka rodzin dwujęzycznych. Do dziś żałuję, że nie mówiłam do swoich dzieci w drugim języku. Bardzo tego żałuje. Myślę, że teraz byłoby im znacznie łatwiej.
Przywołanie miłych wspomnień na pewno jest kluczowe.
Fachowo ta tematykę przedstawiasz
Bardzo fajny pomysł z tym odzyskiwaniem języka poprzez kontakt z kulturą.
Bardzo mi sie podoba ta technika otaczania miłymi wspomnieniami